I proszę Cię. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj. Nie pozbawiaj mnie wiary, choćbym bardzo grzeszyła. Jesteś moją jedyną ostoją. Pomóż mi podnieść się z tej cholernie zimnej podłogi. Chcę żyć tak jak dawniej. Niech nic z przeszłości nie ma dla mnie znaczenia. Pozwól mi zacząć od nowa, tylko tego teraz potrzebuję.
Podniosła się z łóżka, widząc, że ma godzinę na przyszykowanie się. Nogi się pod nią uginały, znowu niewiele spała. Całą noc robiła porządki w mieszkaniu. Za dnia nie miała na to czasu.
Wzięła szybki prysznic, który jakoś postawił ją na nogi. Założyła jeansowe rurki i sweter w paski. Owinęła wokół szyi malinowy szalik i nałożyła na bose stopy krótkie stopki. Wysuszyła włosy, nałożyła makijaż. Wszystko, byleby wyglądać jak najnormalniej.
Z obojętnością wymalowaną na twarzy obserwowała swoje chude ręce. Z dwóch pulchnych zrobiły się dwa patyki. Istny cud. A wystarczyło tylko nie jeść.
Uśmiechnęła się do siebie, pociągając usta błyszczykiem. Była z siebie zadowolona. Cholernie. W końcu postanowiła się ogarnąć. Przynajmniej na czas spotkania z Zaynem.
Zabierał ją do ludzi. Nie wstydził się, że ma ześwirowaną przyjaciółkę. Nie obchodziło go to w najmniejszym stopniu. Wczoraj przegadali całą drogę powrotną, gdy Harry zaoferował się, że ich zawiezie.
Obiecała, że będzie jeść i to był jedyny warunek, dzięki któremu mogła wyjść ze szpitala.
Wiedziała, że tylko ich oszukała. Nigdy w życiu nie była tak najedzona jak przez ostatni rok. Owszem, jadła, ale tylko w krytycznych momentach. Gdy już robiło się źle, słabo. Wtedy zmuszała się do zjedzenia i jechała na tym do następnego osłabnięcia. Koło bez końca. Tak samo było z płakaniem. Rano wstawała, nakładała ten sam, sztuczny uśmiech i trzymała go na twarzy aż do wieczoru. Wtedy znów nie dawała rady i zwijała się w kłębek, użalając się nad sobą przez resztę nocy.
Po prostu potrzebowała kogoś obok siebie. Kogoś, kto pozwoli jej zapomnieć. Kto będzie przy niej całą noc, żeby nie musiała już tak cierpieć.
Ale nikogo takiego nie miała przy sobie.
Owszem, miała przyjaciół. Ale oni byli zajęci swoimi drugimi połówkami. Co miała zrobić? Krzyczeć, gryźć, błagać o pomoc? To nie był jej styl. Wolała krzyczeć w środku. Sama, samotna, odizolowana od uczuć. Ciągle coś jej nie pasowało do układanki. Nigdy nie miała cierpliwości do puzzli.
Dzwonek do drzwi przerwał jej rozmyślania. Zacisnęła mocniej pasek przy spodniach, bo ciągle zsuwały jej się z bioder. Poprawiła sweter i udała się do przedpokoju.
Przekręciła klucz i otworzyła drzwi. Oto Zayn Malik w całej swej okazałości. Z szerokim uśmiechem, lekkim zarostem i czekoladowym spojrzeniem.
-Gotowa na podbój Londynu? – uniósł brwi, uśmiechając się znacząco.
-Nie, ale chodźmy zanim się rozmyślę. Tylko założę kurtkę i buty.
*
-Nie umiesz grać w kręgle. – zaśmiała się Amy, ciesząc się swoją wygraną. Założyła się z Malikiem, że jeśli wygra to dostanie od niego wielkiego pluszaka, natomiast jeśli on wygra, Amy kupi mu kilka komiksów. To coś, co Zayn uwielbiał.
-Dałem ci fory! – oburzył się Malik. Amy zaśmiała się głośno. Zayn spojrzał na nią rozradowany. Śmiała się…
-Daj spokój, udało ci się zbić 4 kręgle! Łącznie. – pokreśliła ostatnie słowo. Zayn wywrócił oczyma. Byli już blisko bloku, w którym mieszkała.
-Ciesz się, że tobie się udało. Następnym razem skopię ci tyłek. W przenośnym tego słowa znaczeniu. Nie dam ci już żadnych forów, skoro zrobiłaś się taka pyskata.
-Jesteś niemożliwy. – uśmiechnęła się, przytulając do siebie miśka. Zayn zaśmiał się cicho. Stanęli pod klatką schodową. Amy spojrzała niepewnie na swojego przyjaciela.
Nie chciała zostawać sama. Chciała być uśmiechnięta do oporu. Chciała się śmiać. Była głodna. Rozbawiona. Rozczulona. Bezpieczna. Spokojna.
Była sobą.
-Wejdziesz? – zapytała niepewnie.
-Tylko na to czekam. – mrugnął do niej Zayn.
Wchodząc do środka mieszkania o mało nie zabiła się na kałuży.
-Co do… Sprzątałam kilka godzin, skąd tu woda? – mruknęła, patrząc na panele w przedpokoju. Zayn powstrzymywał uśmiech najbardziej jak tylko mógł, ale wyglądał jakby miał pęknąć ze śmiechu. Amy posłała mu pytające spojrzenie.
-Ja nic nie wiem. – wzruszył ramionami.
-Ty nigdy nic nie wiesz. – westchnęła, kładąc klucze od mieszkania na półeczce. Wyminęła kałużę wody i ściągnęła swoje buty. Chciała wejść do salonu i zaświecić światło, gdy usłyszała czyjeś warczenie. Obróciła się w stronę Zayna, który nadal udawał głupiego.
-Czy ty na mnie warczysz? – zapytała zdezorientowana.
-Coś ty, odbiło ci? – zaśmiał się.
Już miała wchodzić do salonu, gdy poczuła na kostce czyjeś zęby. Coś małego szarpało ją za nogawkę od spodni i niewątpliwie był to pies.
W pierwszej chwili pomyślała, że to Shaggy, jej pies. Niestety on zginął kilka miesięcy temu, a na dowód miała miejsce jego pochówku na cmentarzu dla zwierząt.
-Buldog angielski. Wygląda na to, że już się zadomowił, skubaniec. – Zayn kucnął i pogłaskał szczeniaka.
Małe, niemalże okrągłe coś. Biało karmelowy pies. Szczeniak. W jej mieszkaniu.
-Co on tutaj robi, Zayn? – zapytała, przynosząc z łazienki mopa. W odpowiedzi otrzymała jakieś ciche burknięcie jej przyjaciela. Wytarła mokrą podłogę i odniosła go na miejsce. Kiedy wróciła, Zayn siedział w salonie razem z psem na kolanach. Usiadła obok niego, łokciem opierając się o oparcie kanapy, by móc swobodnie na nich patrzeć.
-Jest twoim nowym lokatorem. – wyjaśnił w końcu Malik, uśmiechając się do psiaka, który zawzięcie walczył z jego palcem, próbując zaatakować go swymi małymi ząbkami.
-Nie prosiłam o psa. – powiedziała cicho. Zayn uniósł na nią swoje spojrzenie. Czekoladowe tęczówki zmierzyły ją swym stanowczym spojrzeniem.
-To prezent. Od nas. Na święta. – podkreślił „od nas”. Amy przygryzła dolną wargę. Od Liama też?
-Ale ja jeszcze nic dla was nie mam… - westchnęła. Wiedziała, że będzie musiała wyjść na zakupy. Do ludzi. Kupić temu szczeniakowi kojec, miseczki, karmę, zabawki. I prezenty dla chłopaków. A może zrobi to przez Internet? To chyba dobry pomysł.
-Nie musisz nam nic dawać. Jak go nazwiemy? – zapytał Zayn. Amy wzięła szczeniaka na ręce i delikatnie go do siebie przytuliła.
-Batman? – zaproponowała. Szczeniak warknął oburzony. Oboje zaczęli się cicho śmiać.
-Będziesz Batman. – uśmiechnął się Zayn, delikatnie drapiąc psa za uchem. Amy uśmiechnęła się szeroko. Już pokochała to małe stworzenie boskie. Batman. Pasuje mu.
Godzinę później oglądali jakiś film. Amy trzymała swoją głowę na kolanach Zayna, a nogi miała delikatnie podciągnięte. Zayn bawił się jej włosami, co chwila dopowiadając jakiś śmieszny komentarz odnoszący się do filmu. Na stoliku przed nimi stała miska z chipsami i dwa kieliszki z winem. Gdyby nie to, że Zayn co chwila podsuwał jej miskę, nie tknęłaby ani jednego. Ale nie chciała psuć tego wieczoru, więc dzielnie przełykała jedzenie.
Batman spał tuż obok jej brzucha, przytulony do jej ud. Zwinięty w kłębek wyglądał tak, jakby mieszkał tu od swoich narodzin. Mały, bezbronny, oswojony, ufny.
*
-Amy, muszę już iść… - oznajmił Zayn, gdy zaczęły się napisy końcowe filmu. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Zaniepokojony nachylił się nad dziewczyną, której głowa leżała na jego kolanach.
Miała zamknięte oczy. Oddychała miarowo, a jej buzia miała tak spokojny wyraz, że nie miał serca by ją budzić. Delikatnie nachylił się i wziął swój telefon ze stolika. Wybrał numer do Liama.
-No, halo. – odezwał się po pięciu sygnałach.
-Nie wrócę dzisiaj na noc do hotelu, to tak na wypadek, gdybyście zechcieli się martwić.
-Gdzie jesteś? Perrie czeka na ciebie. Chwilowo wyszła z El na kawę…
-U Amy. Posłuchaj, powiedz jej, że jestem u niej. Ona zrozumie. Powiedz, że może kimnąć u mnie, będę z samego rana. – wytłumaczył Zayn.
Po drugiej stronie zapadła głucha cisza. Zayn cierpliwie czekał na słowa potwierdzenia. Ale się nie doczekał.
-Słuchaj stary, to nie moja wina, że ją rzuciłeś. To wciąż moja najlepsza przyjaciółka i nie mam zamiaru jej zostawić w potrzebie. Przekaż Perrie to co ci mówiłem. Dobrej nocy. – powiedział powoli i wyraźnie, po czym się rozłączył. Odłożył telefon na stolik i spojrzał na Amy.
Przejechał dłonią po zaroście, zastanawiając się jak ją przenieść by jej nie zbudzić. Przesunął się delikatnie w prawo i wsunął swoją rękę pod plecy dziewczyny. Drugą dłoń umieścił pod jej karkiem. Ostrożnie uniósł się na ugiętych nogach.
Amy wydała z siebie cichy, pełen niezadowolenia jęk. Uśmiechnął się pod nosem i stanął na równe nogi. Była strasznie lekka. O wiele lżejsza niż rok temu.
Znalezienie jej sypialni nie zajęło mu wiele czasu. Położył ją delikatnie na łóżku i rozejrzał się po pomieszczeniu. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej jakieś krótkie spodenki i szerszą koszulkę. Kiedyś widział, jak w nich spała, więc nie powinna mieć nic przeciwko.
Położył ubrania na łóżku i uklęknął na nim, tuż przy nogach Amy. Ściągnął z jej stóp botki, po czym to samo zrobił z jej skarpetkami. Rzucił je na ziemię, po czym zabrał się za jej spodnie. Czuł się głupio, rozbierając ją z ubrań, ale nie widział innego wyjścia.
Jej jeansy powędrowały na wykładzinę, a ich miejsce zajęły krótkie spodenki w gwiazdki. Wciągnął głośno powietrze, gdy zobaczył jak chude ma nogi. Wyglądała jak anorektyczka. Przysiadł na chwilę na piętach, patrząc na nią. Przetarł dłonią oczy, czując się kompletnie zrezygnowanym. Jak mogli tego nie zauważyć? Dlaczego nie pomogli jej w porę? Co z nich za przyjaciele?
Zagryzł dolną wargę i ściągnął jej sweterek. Pośpiesznie założył jej szarą koszulkę przez głowę, patrząc gdzieś w bok. Nie był pewien, czy chce widzieć jej kości i zapadnięty brzuch.
Zszedł z łóżka, pozbierał rzeczy i położył je na małym stoliku stojącym w kącie.
Czuł się wypalony, kompletnie bezradny. Podszedł do łóżka i nakrył ją kołdrą. Położył obok niej Batmana, który dopiero co wbiegł do sypialni. Usiadł na bujanym fotelu, mając dobry widok na śpiącą przyjaciółkę.
Spuścił głowę, patrząc na wykładzinę, która w mroku pokoju wyglądała na ciemnobrązową. Nie wiedział co robić, od czego zacząć. Trzeba było podejść do niej delikatnie, żeby się nie wystraszyła. Powoli, stopniowo wdrożyć w jej życie jedzenie. To musiało stać się dla niej czynnością, która weszła w nawyk i robi się ją odruchowo. Inaczej nic nie zdziała.
*
Amy uniosła się do pozycji siedzącej. Było to może godzinę po tym jak Zayn ułożył ją pod pościelą. Rozejrzała się po pokoju. Nikogo tutaj nie było. Znów została sama.
Było jej niedobrze od tych chipsów. A może nie było, tylko tak sobie wmówiła?
Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki. Cała zawartość jej żołądka właśnie znalazła się w toalecie.
Czuła się okropnie. Przy każdym ściśnięciu żołądkiem, z oczu płynęły jej łzy. W końcu spłukała wodę i zamknęła klapę. Bezsilnie zsunęła się na podłogę. Dlaczego była taka beznadziejna?
Uderzyła pięścią w zimne kafelki.
-Amy…
Uniosła głowę. Zayn stał w progu, nie bardzo pewny czy może wejść. Pokręciła głową, zakrywając twarz dłońmi.
-Idź sobie. Jestem beznadziejna. Zostaw mnie. Chcę tu umrzeć. – jęknęła zrozpaczona.
Zayn usiadł na brzegu wanny i pociągnął ją za rękę. Posadził ją sobie na kolanach i mocno przytulił.
-Damy radę, mała. Bo kto, jak nie my?
Także ten... :)
Dziękuję Wam bardzo za tak ogromną ilość komentarzy!
Jesteście niesamowite, cudowne, urocze, kochane i moje!
Nawet nie wiecie jak wielką radość sprawia mi czytanie pochwał od Was. To kochane, że ktoś postanowił docenić to, co sobie wymyśliłam. :)
Jutro Sylwester, a zaraz po nim Nowy Rok. Życzę Wam wszystkiego dobrego, samych dobrych ocen(jeśli chodzicie do szkoły :P), dużo zdrówka, spełnienia marzeń i żeby wszystko co sobie postanowicie się spełniło. Wszystkiego dobrego słoneczka <3
Ach no i komentujcie, bo to dla mnie naprawdę wiele znaczy!:)
See ya x
PS Jeśłi chcecie być informowani o nowych rozdziałach... Piszcie!
PPS Zaczęłam pisać nowe FF razem z @_luvmyboobear , link do niego znajdziecie w zakładkach!:)