Podniosła
się z małej kanapy, która mogłaby pomieścić co najwyżej trzy osoby. Podciągnęła
spodnie, które nieustannie jej spadały. Ciągle coś wydawało się za duże. Nie możliwe,
żeby aż tyle schudła. Przecież Kate nieustannie uzupełniała jej lodówkę.
Podeszła
do drzwi, w które ktoś walił jakby się paliło. Spokojnie odsunęła jedną zasuwkę
i otworzyła je, niemalże zostając poturbowaną przez niskie blond coś, co było
jej przyjaciółką.
-Jezu, myślałam, że sobie coś… - urwała, wiedząc, że było to
cholernie nieodpowiednie. Amelie spojrzała na nią kompletnie spokojnie, starając
się nie denerwować.
Od nowa
uczyła się odzyskiwać panowanie nad emocjami. Dlaczego ktoś nieustannie chciał
jej to zepsuć?
-Co, Kate? Że popełnię samobójstwo? Podetnę sobie żyły,
powieszę się na sznurze w przedpokoju, zaćpam się, zapiję czy skoczę z okna? –
zmrużyła oczy, a jej głos brzmiał tak jakby ktoś nadepnął na stos suchych
gałęzi.
-Nie miałam tego na myśli… - zająknęła się dziewczyna.
-Zapomnij. Wchodź. Och… Hej Zayn. – uśmiechnęła się. Malik
skinął głową na to sztuczne coś, któro miało przypominać uśmiech. Wszedł do
środka. Przez chwilę stał nieruchomo, ale w końcu postanowił to zrobić. Zamknął
drzwi i obrócił się w jej stronę. Mocno ją przytulił. Amy zamrugała
kilkakrotnie, pozbywając się dziwnej cieczy z oczu.
Łzy…
Tak dawno płakała. Wczoraj wieczorem. Przykre.
-Schudłaś.- oskarżycielski ton Zayna przywołał ją na ziemię.
Wzruszyła ramionami.
-Zawsze chciałam to zrobić. – uśmiechnęła się. – Wejdźcie do
salonu, przepraszam za bałagan… Dopiero wróciłam z pracy i…
-Nie tłumacz się. – westchnęła Kate, pochodząc do niej i
lekko obejmując ją ramieniem – Wyglądasz jak duch. Kiedy ostatni raz coś
jadłaś?
-Dzisiaj rano. – odpowiedziała automatycznie. Zrobiła to
jednak tak szybko, że Kate zmarszczyła brwi. Znowu jej nie wierzyła.
-Malik idź zobacz, czy ona ma coś w lodówce.
-Kate…! – warknęła Amy. Kate kazała jej się zamknąć i
skinęła głową na Zayna, który ruszył do kuchni. – Robiłam zakupy ostatnio… -
wywróciła oczami brunetka.
-Kiedy? Dwa tygodnie temu, jak cię siłą tam zaciągnęłam?
-Matko Boska. – Amy wyswobodziła się z objęć przyjaciółki i
udała się do salonu. Usiadła ostentacyjnie na kanapie, włączając telewizor. Nie
obchodziło jej co grają, ale miała nadzieję, że przynajmniej to odwróci ich
uwagę od jej braków w życiu. Co z tego, że całą zawartość lodówki odniosła do
Domu Dziecka? Oni tego bardziej potrzebowali.
Do
salonu weszła Kate, a za nią Zayn dżentelmen Malik. Zapuścił brodę i choć
wyglądał seksownie, to Amy wolała go ogolonego. Przypominał jej wtedy tego
Malika, którego poznała, a nie jego owłosioną wersję. Ale co ona tam mogła wiedzieć.
-Tak, idziecie na zakupy. Tak, zjem wszystko. Pieniądze są na
komodzie. Dziękuję.
-Ja pójdę po zakupy z Paulem, który czeka przed blokiem.
Zayn tu z tobą zostanie. – westchnęła Kate, zapinając swoją kurtkę. Znów była
zima. Prawie rok od rozstania z Liamem. To tak bolało.
Trzaśnięcie
drzwiami i już jej nie było. Amy klepnęła miejsce obok siebie. Nic jej nie
obchodziło to, że Zayn widzi ją w najgorszym stanie. Miała na sobie szare
spodnie od dresu i za duży sweter. Nikt nie wiedział, że należał do Liama.
Oddał jej go którejś nocy, gdy strasznie marzła. Ale nikt nie wiedział. I nikt
się nie dowie.
-Napijesz się czegoś? Może jesteś głodny? – zaproponowała z
czystej grzeczności. Zayn zaśmiał się cicho.
-Nie masz nic do pica ani jedzenia.
-Ach, zapomniałam. – uśmiechnęła się. Przetarła oczy, które
piekły ją od niewyspania. Ostatni raz przespała całą noc jakieś dwa tygodnie
temu. Zwykle brała coś na sen i dawała radę, ale teraz nawet nie miała co
wziąć. Środki się skończyły, a najbliższa apteka znajdowała się trzy przecznice
stąd. Zbyt daleko jak na jej niechęć do wychodzenia między ludzi.
Rozpadała
się bez niego, kawałek po kawałku. On ją trzymał w całości, a gdy ją zostawił,
uścisk puścił. Jak zwykle trzymała się od rana do południa. Schludnie ubrana,
pracowała w domu dziecka. Wszyscy mieli ją za niesamowitą, silną kobietę. W
ciągu niespełna roku awansowała ze zwykłej pomocnicy na jedną z trzech
kierowniczek. Siadała z dziećmi po obiedzie i pomagała im odrabiać lekcje.
Cieszyła się, że była pilną uczennicą szkoły średniej i takie rzeczy nie
sprawiały jej trudności.
-Co u ciebie? Jak trasa?
-Skończyliśmy trasę, już dawno.
-Tak? – spojrzała na niego zdziwiona. Zayn skinął głową.
-A co u ciebie? Jak praca? Słyszałem, że doskonale sobie
radzisz w życiu zawodowym.
-Och tak, dziękuję. Jest świetnie. Widzieć, jak te maluchy
się przewijają. Tyle radości… Musisz to kiedyś zobaczyć. Coś cudownego. –
uśmiechnęła się rozmarzona. – Pokażę ci coś.
Wstała
z kanapy, chcąc podejść do komody. Niestety zachwiała się i byłaby upadła,
gdyby w ostatniej chwili nie złapała równowagi.
-Wszystko okej? – zapytał zaniepokojony Zayn. – Usiądź.
Brunetka
usiadła na chwilę na kanapie, zamykając oczy. Czuła jakby cały świat jej
wariował przed oczyma. Wszystko wirowało, robiło jej się niedobrze. Coś
ciągnęło ją w dół, ale zbyt słabo by przyciągnąć na zawsze.
- Za szybko wstałam. Już okej. – uśmiechnęła się, otwierając
oczy. Siłą woli zignorowała zawroty głowy. Wstała z kanapy, tym razem dużo
ostrożniej niż poprzednio. Powoli podeszła do komody. Schyliła się, szukając
zdjęć z podopiecznymi. Miała ich około dwóch setek. Z tego wszystkiego
zamierzali zrobić duży kolaż, który zawisłby w hallu sierocińca.
Zayn
podszedł do niej, stając tuż za nią. Wolał ją ubezpieczać, na wypadek gdyby
znów poczuła się słabo. Nie wyglądała dobrze.
Strasznie schudła, sztucznie się uśmiechała. Wypadło jej
wiele włosów, bo jadła tyle co nic. Kate mówiła mu, że Amy je tylko wtedy, gdy
ktoś jej przypilnuje. Inaczej nie pamięta o jedzeniu, jest zbyt zawalona
obowiązkami.
Nie
podobało mu się to. Ona cierpiała bez Liama. On cierpiał bez niej. Znowu robili
coś popieprzonego jak kiedyś. Widać było, że się kochali i nie potrafią bez
siebie żyć. Wszyscy to widzieli tylko nie oni.
Rozmawiał
z nią tuż po ich zerwaniu. Niewiele mówiła, ale udało mu się wyciągnąć, że to
Liam postanowił to skończyć. Mówiła, że nie ma żalu, że widocznie tak miało
być.
Tak
strasznie chciałby w to wierzyć.
-Strasznie blado wyglądasz. Musisz jeść, Amy. Zagłodzisz
się. – przejechał dłonią po brodzie. Brunetka spojrzała na niego zamglonym
spojrzeniem.
-Tak, Zayn. Wiem. – skinęła głową. Gówno wiedziała, wcale go
nie słuchała.
Nie
miał czasu, żeby ją opieprzać. Złapał ją w ostatniej chwili. Znowu zemdlała.
*
-Co
robisz, Li? – Eleanor usiadła obok chłopaka, uśmiechając się delikatnie. Złota
obrączka błyszczała na jej palcu, a pierścionek zaręczynowy tuż obok niej. Była
szczęśliwa z Lou, strasznie go to cieszyło.
-Oglądam wiadomości. – wzruszył ramionami, siląc się na
uśmiech. Okropnie chciało mu się spać, prawie całą noc był poza hotelem.
-I co ciekawego? – widać było, że starała się podtrzymać tę
rozmowę. Doceniał to, więc postanowił pociągnąć to dalej.
-Właściwie to nic. Wojny, rozboje, kradzieże, tu jakiś
sławny boysband. Nie wiem czy znasz, One Direction. Mówią, że jeden z jego
członków niedawno się ożenił. Podobno ładna ta jego żona. – mrugnął do niej,
lekko odwracając się w jej stronę. Eleanor zachichotała.
Śmiała
się prawie tak jak ona. Subtelnie, delikatnie i pięknie.
-Halo, czy ty mi podrywasz żonę? – do salonu wszedł Louis,
ściągając kurtkę. Kilka płatków śniegu opadło z jego włosów. W tym roku puch
spadł tak wcześnie, że zaskoczył prawie wszystkich.
-Jest taka piękna, że nie mogłem się powstrzymać. – wzruszył
ramionami Liam. Louis żartobliwie trzepnął go po głowie.
-Cześć kochanie. – nachylił się i pocałował swoją żonę.
Eleanor musnęła delikatnie dłonią jego szyję.
-Przestańcie się obściskiwać w mojej obecności, bo obiecuję,
że rzygnę na was. – Liam wywrócił oczyma, ale nadal się uśmiechał.
-To sobie idź, jak ci coś nie pasuje. – mruknął Lou. Ciągle
się przekomarzali.
Ich
potyczki słowne przerwał Harry, który wypadł ze swojej sypialni jak burza.
Trzasnął drzwiami i zaczął szukać czegoś w salonie.
-Tu są. – westchnął Louis, rzucając mu kluczyki. Harry podziękował, chowając
kluczyki do płaszcza. – Co się stało?
-Gdzie tak pędzisz rącza gazelo? – Niall wychylił się z
kuchni. Liam zaśmiał się cicho, z zaciekawieniem patrząc na Harry’ego, który
zakładał buty tak szybko, że nie potrafił sobie poradzić.
-Do szpitala. – wymamrotał. – Do szpitala. – powtórzył, tym
razem głośniej.
-Po co? Jeszcze cię tam nie było? – zapytał Liam, unosząc
brwi ze zdziwienia. Eleanor wyjrzała zza Louisa.
-Straciła przyjemność.
-Kto? – zapytała zaciekawiona.
-Ona. – wymamrotał, zakładając szalik.
-Kto do cholery? – warknął Louis, starając się przyprowadzić
przyjaciela do porządku.
-Amy. Jadę. Zadzwonię. Cześć.
Trzask
drzwiami. Nawet nie zapytali do którego szpitala pojechał. Liam zbladł. Co jej
się stało? Dlaczego zemdlała? Boże, czy to jego wina? Co się stało?
*
Wysiadł
ze swojego samochodu, zakrywając się płaszczem tak, by jak najmniej było widać,
że Harry Styles udaje się do szpitala. Zaparkował na tyłach szpitala. Nie
chciał robić jej kłopotów i tak już nie wyglądała najlepiej.
-Harris.
– mruknął do dziewczyny, która stała za ladą i przyjmowała wszelkie zgłoszenia.
W swoim niebieskim fartuszku wcale nie przypominała pielęgniarki. Szare oczy
spojrzały na niego, usilnie próbując sobie przypomnieć, skąd go kojarzą. – Nie
widziałaś mnie tutaj. Podaj mi numer sali, już. – mruknął, kładąc na ladzie
zwitek banknotów.
Dziewczyna
położyła na nich dłoń i zabrała, jakby się bała, że Harry może zmienić zdanie.
Och, do jasnej cholery, dlaczego się tak wlecze?!
-27… - wymamrotała, spuszczając wzrok na papiery.
Podziękował
i udał się na drugie piętro. Wejście na prawo, do końca korytarza i dało się
dosłyszeć krzyk. A raczej głośne tłumaczenie. Uśmiechnął się pod nosem. Kate.
-…Co ty sobie wyobrażasz? Zbierz się w końcu do kupy! Ile ty
masz lat do cholery?! Co ja mam do cholery z tobą zrobić, żebyś się ogarnęła?
Zaraz oprócz złamanego serca, będziesz miała połamane żebra!
Wszedł
do sali, kiwając głową do Zayna. Złapał Kate od tyłu w talii i pociągnął ją w
stronę korytarza.
-Chodź, napijesz się wody. Daj jej odpocząć.
Kate
rzuciła mu oburzone spojrzenie.
-Harry, ale ty…
-Rozumiem. Uspokoisz się i będziemy rozmawiać z Amy na spokojnie.
No, już. Idziemy się napić wody.
Zayn
posłał mu bezdźwięczne „Dziękuję”. Harry skinął głową i wyprowadził swoją
temperamentną dziewczynę z sali. Przez ułamek sekundy poczuł, jak pęka mu
serce, gdy widział jak bardzo zmieniła się Amy. Nie było w niej niczego z tej
dawnej panny Harris. Z wyjątkiem niebieskich oczu. One nigdy nie zmieniały swej
barwy.
*
-Porozmawiasz
ze mną? – zapytał cicho Zayn, patrząc na swoje palce. Odpowiedziała mu głucha
cisza. – Nie będę krzyczeć, obiecuję.
Znowu
cisza.
-Amy, proszę… Daj
sobie pomóc, ja wiem… Zabolało cię rozstanie z Liamem.
-Nie. – warknęła dziewczyna. Głos miała słaby. Tępo
wpatrywała się w kroplówkę, stojącą obok jej łóżka. Lekarze stwierdzili, że
skoro nie chce jeść, to będzie dostawała kroplówki. Pomyśleć, że kiedyś chciała
zostać panią doktor… O zgrozo.
-Co „nie”? – zapytał, licząc na dalszą wypowiedź swojej
przyjaciółki. Przykre było patrzeć, jak bardzo cierpi. Wielokrotnie próbowali
rozmawiać z Liamem, chcąc się dowiedzieć, dlaczego tak boleśnie ją odrzucił. Za
każdym razem zbywał ich gadką, jak to zauroczenia szybko przychodzą i odchodzą.
Ale
wiedział, że kłamie.
Bo
nikt, kto przestał kochać, nie chodzi ciągle w miejsce, w którym się spotykali.
Nikt, kto nie chce kogoś znać nie trzyma jego zdjęcia na tapecie w swoim
telefonie. Nikt, kto już nie kocha nie zaczyna się ponownie staczać z żałości.
Nikt. Dlaczego ich oszukiwał? Co się do cholery działo?
-Zayn… Zrozum, ja już po prostu nie mam siły na to całe
życie. To dla mnie jakaś chora bajka. Coś w stylu milczenia owiec. Ciągle ci
się coś pierdoli, ktoś ci coś niszczy, a ty nie wiesz kim dokładnie jest ta
osoba. Jak ja mam być szczęśliwa, jak życie pozbawiło mnie wszystkiego? Nie mam
nikogo obok siebie. Moja rodzina mieszka w Irlandii, ale to też jest tylko
ojciec. Moja matka nie żyje, babcia tak samo. Jak ja mam się do cholery
cieszyć? Jak? – Amy odwróciła się w jego stronę. Pierwszy raz od roku się
otworzyła. Niewiele mówiła ostatnimi czasy, preferowała milczenie. Nie
pozwalała nikomu przychodzić na noc, żeby nie widzieli jak płacze. Odrzucała
wszystkich, ale nikt się nie zraził. Znaczyła dla nich zbyt wiele, by się
poddać.
-Masz nas… - wymamrotał, czując się cholernie niepewnie. Nie
wiedział co ma jej powiedzieć, bo miała rację. Wszyscy wiedzieli, że to dzięki
Liamowi się uśmiecha. A on to spieprzył. Jak mógł być takim idiotą? Jak?!
-Zayn, ale powiedz… Co mi po tym? Bez urazy, ale wy ciągle
mnie opieprzacie. To nie sprawia, że się podnoszę. To mnie cholernie irytuje.
Nie będę wam posłuszna, choćbyście mnie przykuli do krzesła i kazali mi jeść.
Ja nie jestem głodna. Nie mam apetytu. Moim życiem jest teraz praca. Proszę cię,
jak ta kroplówka się skończy… Chcę wrócić do domu. I wtedy mnie zostawcie samą.
Mam już dość.
-Zrozum nas… - zaczął cicho.
-Nie jestem pewna, czy chcę kogokolwiek teraz rozumieć.
Chciałabym się chociaż raz w życiu zająć własnym tyłkiem.
Zayn
spojrzał na nią. Właśnie wbijała mu nóż w serce. Zawsze byli tak blisko,
nierozłączni kumple. Mogła mu powiedzieć o wszystkim, ale oczekiwała, że on też
będzie z nią szczery. Mogli chodzić na imprezy, kolacje, do kina, na spacer…
Wszędzie czuli się ze sobą dobrze. Nie potrafi dać jej spokoju. Jak mógłby
spojrzeć jej w oczy, wiedząc, że nic nie zrobił w kierunku jej wyleczenia?
-Pójdziesz jutro ze mną do kina, a później na kręgle? –
wypalił nagle. Amy spojrzała na niego jak na wariata. Uśmiechnął się, choć
wcale nie miał na to ochoty. Musiał wrócić do domu i przemyśleć to wszystko.
Zadzwonić do Perrie, która była w trasie. Na pewno doradzi mu co robić. Cieszył
się, że pokochał tak inteligentną kobietę.
-Zayn, nie wiem czy to jest dobr…
-Ale ja wiem. Jutro. Przyjadę po
ciebie o 18.
Okej, wyszło trochę za długo. Przepraszam:(
Pisze, co sądzicie o rozdziale.
W dalszym ciągu uzupełniam listę informowanych.
Jeśli chcesz, bym informowała cię o nowych częściach - w komentarzu podaj swój un z twittera:)
Kiedy chcecie nowy rodział?:)xx
PS Zapraszam do zakładki "Zwiastun"! :)
Przepraszasz za długość rozdziału? Jest idealny shduwehfiuw <3 Na początku myślałam, że się popłaczę. To jak opisałaś uczucia Amy...Coś niesamowitego, serio. Wiedziałam już po prologu, że spodoba mi się twój styl! Zdecydowanie się w nim zakochałam <3 Muszę przyznać, że jak i Amy jak i Liam mnie denerwują. Widać, że się kochają, ale oni idą w zaparte. Strasznie szkoda mi Amy, wiem, że to dla niej trudne, ale powinna się wziąć w garść! Ciekawi mnie czy Liam zjawi się w szpitalu... Zayn jest taki uroczy<3
OdpowiedzUsuń''rącza gazela'' rozwaliła mnie hahahah Siedziałam w pokoju i nagle zaczęłam się śmiać, w sumie nie wiem czemu aż tak mnie to rozbawiło haha nieważne, jestem dziwna, jeszcze się przekonasz ahhahaha trochę brzmi jak groźba
No, ale już się ode mnie nie uwolnisz, bo kocham ten fanfic
teraz zabrzmiało jak klątwa hahaha :D
Chyba powinnam już kończyć, bo komentarz wyszedł jakiś taki od czapy cały hahah
weny, kochana!
#muchlove
@DameHazza
Mam ochotę złapać te dwójkę i zamknąć ich w jakimś pomieszczeniu na kilka długich godzin, aby mogli pojąć, że nie potrafią bez siebie żyć i może tak, do cholery, do siebie wrócić? To, co robi z sobą Amy, przekracza wszelkie granice. Wiem, że cierpi. Wiem, że nie może sobie z tym poradzić, aczkolwiek niszczy siebie kawałek po kawałku, jakby to miało przywrócić jej wszystkie te chwile. Ale nie przywróci. Powinna się ogarnąć; wrócić do normalnego funkcjonowania i dopaść Li. Wydusić od niego, dlaczego ją zostawił, a następnie powiedzieć wszystko, co leży jej na sercu. Jednakże w przypadku tej dwójki działa taktyka "najpierw się zniszczę, a dopiero potem zrobię coś, by się ogarnąć". No kurka, przepraszam, ale cholernie mi smutno, że para, która jest dla siebie stworzona, nie potrafi do siebie wrócić. Nadal mnie ciekawi, dlaczego Li zostawił Am. Cholernie ciekawi. No, bo to jasne, że ją kocha. Widać chociażby po jego reakcji. Wiem również, że cierpi. Oboje cierpią. Cholernie cierpią. Jest to na tyle silne uczucie, że nie potrafią zasnąć, że ich serce kraja się z bólu. Wszystko jest nie na swoim miejscu.
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział dodaj szybciutko. Mam cichą nadzieję, że Li odwiedzi naszą dziewczynkę w szpitalu. I mam również nadzieję, że Am zacznie jeść. Uh:(
Zwiastun świetny. Ciekawe, kto robił?:D *wskazuje na siebie palcem*. Och, wybacz tą 'skromność'.
Dużo weny!
@_luvmyboobear
Muszę od tego zacząć! "-Gdzie tak pędzisz rącza gazelo? – Niall wychylił się z kuchni." Myślałam, że spadnę z krzesła! Hahahaha! No nic... A teraz na poważnie. Rozdział długi, ale bardzo bardzo wciągający. Jest w nim tyle uczuć... Niechęć Amy do jedzenia.. MOGĘ SIĘ Z NIĄ ZAMIENIĆ! Ja schudnę, a ona nabierze trochę ciałka i wszyscy będą zadowoleni, co ty na to? Hihi...
OdpowiedzUsuńLiam... Trochę źle robi okłamując przyjaciół w taki sposób. Uważam, że powinien powiedzieć im prawdę, porozmawiać z nimi i przede wszystkim z Amy. Po jej wizycie w szpitalu powinien się nią zainteresować, nooo!
Ogólnie rozdział jest asdfghjklhgfds.
Czekam z niecierpliwością na kolejny. Poinformujesz mnie, mam nadzieję? :)
Na twitterze { @_bixxber }
Lub na którymś z blogów (założyłam nowego, zapraszam się serdecznie :))
www.love-in-atlanta.blogspot.com
www.future-was-burned.blogspot.com
Jest idealny. Czekam na następny rozdział. O to mój twitter - @hornycyrusx :)
OdpowiedzUsuńKobieto ogar! Za dlugi?? Nawet gdyby byl nir wiadomo jaki meega flugi to siedzialabym i czyala. Ja chce daaalej ! Az mi sie łezka uronila :")
OdpowiedzUsuńZapowiada sie super! Już czekam na to kiedy ona się spotka z Liamem *.*
OdpowiedzUsuńto jest zabójcze ♥ szybko, tak wiesz bardzo szybko, pisz dalej ♥ @soletmebe
OdpowiedzUsuńZa długi? Zastanów się co mówisz! :c Rozdział cudowny, piękny i nie mogę się doczekać następnego, opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie! :3 Cudownie piszesz <3~ /@reallyreallyno
OdpowiedzUsuńHahahahaha za długi? Śmieszne jest wręcz idealny a mógłby być jeszcze dłuższy i równie chętnie bym go przeczytała<3 masz wielki talent i szczerze to ci go zazdroszczę ;p
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł naprawdę świetny i jak dla mnie to kolejny mógłby być ...hymm....JUŻ!
Ekstra <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? :D Jak najszybciej ;3
Zajebisty <333
OdpowiedzUsuńJesli bd nowy napisz Adrianna_1DiJB_
Cudowny !!! Tak mi ich jest szkoda :( czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńXoxo @JustynaJanik3
Piękny , chcę szybo nexta :)
OdpowiedzUsuńRozdział mega... Bardzo dużo uczuć w nim zawarłaś... Gdy czytam o tym co sie dzieje z Amy to mi szkoda jej... Ciekawi mnie to z jakiego powodu Liam z nią zerwał... To wiadomo, że ją Kocha, ale z jakiegoś powodou być może zapewne z czyjegoś przymusu nie może z nią być... Informuj mnie na @Caroline_x97 . Pozdrawiam ;-) xx
OdpowiedzUsuńBrak mi słów na wyrazenie tego jak bardzo podoba mi się rozdział i poprzednia część fanfic. Ryczalam jak bubr na sam koniec fanfic (wisisz mi paczkę chusteczek). Kiedy przeczytałam ze się rozeszli i się nie pogodzili! Czekam na next! Weny życzę i udanego sylwestra!
OdpowiedzUsuńNie no, serio, przerażasz mnie. I to bardzo. Przeczytałam właśnie pierwszy rozdział i jeśli moje lęki o własny styl podczas czytania Miserable był duże, to teraz urosły do niewypowiedzianych rozmiarów! Jak Ty to robisz?
OdpowiedzUsuńBoże, czytałam ten pierwszy rozdział ze ściśniętym sercem i łzami w oczach i właściwie chłonęłam każde słowo, które wyszło spod Twoich palców. Coś niesamowitego! Mówiłam to już dzisiaj? Nawet jeśli, to mogę się powtarzać, ponieważ to prawda. Tak strasznie szkoda mi Amelie... Nie wiem, dlaczego Liam z nią zerwał, podobnie jak ona. Na pewno miał jakieś powody, ale cholera, niezależnie od tego, jakie były - nie potrafię tego zrozumieć! Czytam, jak się głodzi i pogrąża w ciężkiej depresji i aż mi się ręce trzęsą. Jakbym naprawdę ją znała!
I ta cała scena w szpitalu... Dlaczego Payne potrafił tylko siedzieć na kanapie, podczas gdy Harry leciał do niej na łeb, na szyję? I jeszcze jedno - Zayn. Od razu wyczułam niesamowitą relację między nim a Amy. I bardzo dobrze wymyślił z tymi kręglami i kinem! Może przynajmniej tak uda mu się wciągnąć dziewczynę w wir normalnego życia...
Mówił Ci ktoś, że niesamowicie opisujesz emocje? W takim razie ja to mówię, niecierpliwie czekając na rozdział 1. ! xx
To jest naprawdę świetne. I podziwiam Cię za to, że to już druga część. Niektórzy mają problemy z zakończeniem jednej historii, a Ty tak długo siedzisz w blogosferze. Poza tym piszesz naprawdę świetnie, a z każdym kolejnym rozdziałem wychodzi Ci to jeszcze lepiej, jeśli to w ogóle możliwe. Oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny xx
[http://used-fanfiction.blogspot.com/]
Świetnie piszesz! Muszę poszukać pierwszej części bloga :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://i-want-you-to-stay-one-direction-blog.blogspot.com/
Już w prologu pokochałam to opowiadanie, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Przykro mi z powodu tego, co stało się Amelie. Liam rzucił ją w okrutny sposób i przez rok nie mogła się pozbierać, dalej nie może. Ale nie powinna przecież się głodzić i niszczyć zdrowia przez coś takiego. Rozumiem, że jest załamana i życie kompletnie straciło dla niej sens, ale przecież ma przyjaciół. Ma Kate i Zayna, który naprawdę zaimponował mi swoją postawą. Polubiłam go tutaj jako bohatera. Cieszę się, że zaproponował przyjaciółce ten wypad. Mam nadzieję, że to coś da. Idę czytać dwójkę :)
OdpowiedzUsuń