wtorek, 21 stycznia 2014

05.



                Dlaczego biegł po niewyobrażalnej ilości schodów, skoro mógł z łatwością wybrać windę? Powodów mogło być wiele, ale on wybrał ten najprostszy. Biegł by rozładować emocje. By, w momencie w którym stanie twarzą w twarz z Liamem, nie przywalić mu w zęby. Cóż, byli przyjaciółmi, a on nie chciał tego zaprzepaścić.
Niezależnie od stopnia nienawiści, jaką czuł do swojego przyjaciela w tym momencie.
                I tylko ten, który był tak samo rozdarty jak on, mógł go zrozumieć. I tylko ten, który musiał chronić jednego swojego przyjaciela, przed złym wpływem drugiego przyjaciela mógł pojąć jak beznadziejnie się teraz czuł. Ale nikt nie miał tak jak on. W rzeczywistości nie miał się kogo poradzić, bo nikt go nie mógł zrozumieć.
                Chronienie tej dwójki przyjął sobie jako priorytet, zadanie na resztę życia. Wiedział, iż ani Amy ani Liam nie potrafią żyć bez siebie. Ale oni mimo to, niszczyli się nawzajem. Jakby to było ich cholernym celem w życiu, szczytem, który zdecydowali się osiągnąć.
                A ten szczyt miał nazwę „Koniec cierpliwości Zayna Malika”.
                Już miał dzwonić do drzwi, kiedy same ustąpiły. W progu stała Danielle, wyglądająca jak siedem nieszczęść. A może i osiem? Nie interesowało go to.
-Wyprowadzasz się? Wiedźmy opuszczają Londyn? Dobrze to widzieć. – uśmiechnął się nieszczerze, choć było mu lżej na duszy. Była dziewczyna Liama zastraszała go i widać to było gołym okiem. Bo który normalny facet nie przesiaduje poza swoim własnym domem, byleby jak najdłużej trzymać się z dala od kobiety swoich koszmarów? Zayn jeszcze nie wiedział, co tak naprawdę kombinowała ta przebiegła baba z wzrokiem bazyliszka, ale miał zamiar się dowiedzieć. Wyciągnąć to z Liama, choćby się waliło i paliło. Zrobi to, bo tak nakazywało mu jego przeczucie.
-Błagam, chociaż raz oszczędź sobie tych docinek. Cieszę się, że nie będę musiała widywać waszych parszywych mord.
-Uu, groźna jesteś. A co jak sobie nie oszczędzę? Pobijesz mnie,  zaszantażujesz jak Liama, a może porwiesz moją dziewczynę żebym był ci posłuszny? Bo na taką wyglądasz. Ale wiesz co? Nie możesz zrobić NIC, bo właśnie wyleciałaś z mieszkania mojego kumpla. Och, popraw mnie jeśli się mylę.
                Kompletnie z siebie zadowolony, wyminął rozstrojoną nerwowo Danielle, żeby poszukać swojego kumpla. Złość ponownie ogarniała jego umysł, ponieważ wiedział jak to się skończy. Liam będzie się wypierał, mówił, że już nie kocha Amy i różne takie, od których uszy bolą. No ale jak miał mu wierzyć, skoro widział jak się zachowywał? To było niedorzeczne.
                Znalezienie Liama przyszło mu zaskakująco łatwo, gdyż jego przyjaciel siedział w swoim ulubionym pokoju. Nazywali to pokojem ciszy, gdyż wszystkie ściany zostały wygłuszone specjalną matą i tak naprawdę żaden dźwięk nie miał prawa wydostać się poza nie.
                Payne siedział na podłodze, paląc kolejnego papierosa. Patrzył w ogromne okno, które znajdowało się naprzeciwko drzwi. Z głośników sączył się swoisty rock, który miał mu przywieść na myśl stare, dobre czasy. Nie ruszał się zbytnio, ograniczając swe ruchy do strzepnięcia popiołu z papierosa na popielniczkę. Malik zmrużył oczy, kojarząc ten przedmiot skądś.
                Popielniczka, którą Amy kupiła kiedyś Zaynowi bez okazji. Malik jednak dał ją Liamowi, by ten schował gdzieś w szafie. Wtedy był na etapie  rzucania papierosów, więc nie była mu potrzebna.
-Właśnie zastanawiałem się, gdzie mogło wciąć moją popielniczkę, ale… Widzę, że już się nią zaopiekowałeś. – odezwał się cicho, choć miał ogromną ochotę by nakrzyczeć na Liama. Nie za to, iż wziął sobie jego prezent, ale bardziej za to, że nie mógł zostawić tematu Amy w spokoju.
                Liam nie odezwał się ani słowem. Ba, nawet nie drgnął, gdy usłyszał jego słowa. Zupełnie nie obchodziło go to, czy ktoś kręci się po jego mieszkaniu.
                Ale cisza nie trwała długo. Kiedy Zayn usiadł obok Liama, ten spojrzał na niego ponuro. Złość jaką odczuwał Malik stopniowo rosła, zamiast się zmniejszyć. Nienawidził go za to, że znów dał się ponieść zbędnym emocjom. Że znów się staczał, choć miał oparcie w przyjaciołach. Za to, że nie pozwalał sobie pomóc. A najbardziej za to, że nie potrafił przyznać się do błędu.
-Właśnie usłyszałem, że ktoś nie chce mnie znać. I to, iż żałuje, że mnie poznała. Czuję się do dupy. Jakkolwiek beznadziejnie to nie brzmi. – ponury ton głosu nie świadczył o niczym dobrym, ale to było najmniejsze zmartwienie Zayna w tym momencie. Choć współczuł mu z całego serca, musiał to zrobić. Bo tak było lepiej.
-Dziwisz się? Po tym co jej zrobiłeś? Stary, obiecywałeś jej, że nigdy jej nie zostawisz! Jeszcze nie zrozumiałeś, jak bardzo ranią takie zjebane obietnice?! Cieszy cię fakt, że ci zaufała, a potem ty to spieprzyłeś? Naprawdę jesteś tak głupi, żeby łamać serce zakochanej w tobie dziewczynie? Co z tobą do cholery? Przecież kochasz ją tak samo mocno, jak ona ciebie! Nie rozumiem cię!
                Zayn podniósł się z podłogi, nie chcąc dłużej przebywać w jednym pomieszczeniu z Liamem.
-Nie rozumiesz, Zayn, ty nie rozumiesz…
-Rozumiem, aż za dobrze. Potrafię dodać dwa do dwóch, rozróżniam czarne od białego.
-Nie miałem wyjścia! – krzyknął Liam, wstając gwałtownie z podłogi. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, jego linia szczęki wyraźnie zarysowała się na twarzy. Czyjaś pięść doskonale pasowałaby na to miejsce, ale Zayn nie chciał tego robić. Nie miał zamiaru go bić. Obiecał, a on obietnicy dotrzymywał. Czego nie można było powiedzieć o niektórych osobach, obecnych w tym samym pomieszczeniu.
-Nie miałeś wyjścia? Powiedz, że stchórzyłeś. Przyznaj się. – mruknął oschle Zayn, jedną dłoń trzymając na klamce.
-Nie stchórzyłem, ja…
-Wiesz co, nie chce mi się tego słuchać. Jestem już zmęczony tym wszystkim. Robię sobie przerwę, biorę Perrie i jedziemy na wycieczkę. A w tym czasie nie wolno ci zbliżyć się do Amy choćby na krok. Jeśli się dowiem, że znowu przez ciebie płakała, jestem w stanie wybić ci całe uzębienie. Może to nauczy cię, że nie niszczy się innym psychiki.
                Nacisnął klamkę i wyszedł z pokoju, kierując się do wyjścia. Nie miał zamiaru być wiecznie obrażonym, ale pomysł z wyjazdem na kilka dni był całkiem dobry. Może wtedy Liam zrozumie, jak bardzo udało mu się nawalić.
-Kilka dni później-
                Amy wróciła do domu nadzwyczaj odprężona i jedyne czego teraz potrzebowała to porcja czegoś ciepłego do zjedzenia. Niezależnie od tego, czy później posiłek znajdzie się w toalecie, musiała coś zjeść. Nieustanne burczenie w brzuchu nie pomagało jej w koncentracji.
                Postanowiła więc zjeść dwa tosty posmarowane niskokalorycznym dżemem, w międzyczasie odpisując Kate na sms’a, w którym proponowała jej wyjście na imprezę. Był piątek, najwyższy czas by się zabawić. Wszystko miało swoje granice, tak więc Amy postanowiła przestać użalać się nad sobą.
                Jej blond przyjaciółka nie musiała długo się zastanawiać. Wystarczyło jej pół godziny, by znaleźć się w mieszkaniu Amy w odlotowych ciuchach i zjawiskowym makijażu. Włosy miała delikatnie pokręcone, co dodawało jej dziewczęcości. Choć miała na sobie może zbyt krótką sukienkę, nie sprawiała wrażenia nadętej panienki, szukającej rozrywki. I to było jej plusem.
                Amelie założyła obcisłe spodnie, które nabyła wczoraj na zakupach. Do tego nałożyła swój ulubiony top z cekinami, zadziwiająco dobrze prezentujący się na jej chudym ciele. Na szybko wytuszowała swoje rzęsy, oczy podkreślając czarną kredką. Może nie wyglądała idealnie, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła się dobrze w swoim ciele. Założyła szare, brokatowe szpilki i uśmiechnęła się do siebie. Nie było źle, a to jej wystarczyło.
                Pół godziny później znalazły się w jednym z najbardziej zatłoczonych klubów w Londynie, ale to im nie przeszkadzało. Od razu znalazły sobie towarzyszy do picia i tańca, więc w końcu mogły się wyluzować po ciężkim dniu w pracy.
*
                Impreza trwała w najlepsze, a ciało Amy było przytulone do nowo poznanego mężczyzny. Ralph wydawał się być wniebowziętym, gdy to właśnie z nim zgodziła się zatańczyć. Czuła na sobie jego męskość, ale nie interesowało jej to. W tej chwili miała się tak dobrze, iż nic więcej jej nie było potrzeba. W żyłach pulsowała jej krew, wymieszana z alkoholem. W ciągu kilku godzin zdążyła spalić kilka skrętów, z dala od zatroskanego spojrzenia Kate, która widocznie chciała jej pilnować. Nie potrzebowała kolejnej opiekunki. Wszystko, czego chciała to dobrze się bawić.
                I zapomnieć o wszystkim, co ją dotychczas spotkało.
                Jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze. Wprawdzie kilka razy w życiu zdarzało jej się zapalić marihuanę, ale nigdy specjalnie jej to nie kręciło. Tym razem było inaczej. Wzięło ją mocno, a cały świat zdawał się nie mieć znaczenia. Może to i lepiej?
                Właśnie dlatego, kiedy Ralph zaproponował jej kolejnego drinka i coś „ekstra”, nie odmówiła. Zbyt zajęta tańcem skinęła głową, poruszając się w rytm klubowej muzyki. Nie dbała o to, że kilka facetów pożera ją wzrokiem. Czuła się atrakcyjna i nic nie mogło jej wybić z rytmu.
                Kilka chwil później zdołała „wciągnąć” to, co Ralph jej podsunął na blacie, a później wypić do tego mocnego drinka. Uśmiechnęła się pod nosem. Była wysoko. Ponad wszystkim. Już nic nie mogło jej przeszkodzić.
                I właśnie wtedy przyszła Kate.
*
                -Puszczaj! – syknęła Amy, gdy Kate brutalnie wypchnęła ją na dwór. Blondynka parsknęła śmiechem, choć wcale nie miała na to ochoty. Miały się dobrze bawić, a tymczasem co? Wpadła w łapy jakiegoś faceta i nawet chwili nie poświęciła swojej przyjaciółce. A Kate siedziała i sączyła drinka, słuchając nudnego wywodu jakiegoś kujona, który stawiał jej napoje alkoholowe w zamian za wysłuchanie jego życiowych problemów.
-Miałyśmy się razem bawić, zaszaleć jak kiedyś! – jęknęła blondynka, siadając na murku. Było jej zimno, alkohol wcale jej nie rozbawił, a pustka na ciemnej ulicy wcale nie wyglądała bezpiecznie.
                Chichot Amy przerwał jej nadąsanie. Brunetka udała, że tańczy, po czym zza swoich pleców wyciągnęła butelkę wódki, którą musiała złapać kiedy Kate wyciągała ją z klubu.
-Jak się bawić, to się bawić! – zachichotała, odkręcając butelkę. Zrzuciła niewygodne buty ze stóp, po czym nie dbając o nic wybiegła na środek ulicy. W pierwszej chwili Kate chciała krzyknąć, żeby tego nie robiła, ale… Ulica była pusta, samochody tędy nie jeździły.
-Co ty robisz…
-Och, nie marudź, chodź! – pisnęła rozradowana dziewczyna, tańcząc na środku ulicy i jednocześnie racząc się wódką. Kate wzruszyła ramionami i również zrzuciła swoje szpilki, po czym dołączyła do przyjaciółki, zabierając jej butelkę. Wypiła kilka mocnych łyków, starając się nie skrzywić. Alkohol natychmiast uderzył w jej ciało i dał jej poczucie bezpodstawnej satysfakcji.
                Tańczyły na ulicy, śmiejąc się do siebie i powoli opróżniając pół litrową butelkę. Robiłyby to dalej, gdyby Amy nagle nie zatrzymała się na środku ulicy. Dziewczyna oznajmiła, że wszystko jej się kręci, zamazuje i trzęsie. Kate spojrzała na nią zdziwiona.
-Dziwisz się? Tyle co wypiłaś, to nikt dzisiaj nie wpił! – burknęła – Chodź, zaprowadzę cię do domu.
-Nie jestem pewna, czy dam… - urwała dziewczyna, usilnie wpatrując się w mrok – Patrz, Liam stawia krok w moją… Widzę księżniczkę, zielony księżyc… - bełkotliwie dodała, choć nic co mówiła, nie miało się do rzeczywistości. Kate złapała ją za ramiona, po czym delikatnie potrząsnęła.
-Hej, spójrz na mnie – rozkazała surowo. Amy rzuciła jej nieprzytomne spojrzenie. – Ćpałaś coś?
-Życie. – zachichotała, po chwili poważniejąc – Niedobrze mi. Nic nie widzę. Kate? Kate, nie zostawiaj mnie!
                W ostatniej chwili blondynce udało się złapać przyjaciółkę. Uratowała ją przed uderzeniem w głowę. Zaklęła pod nosem, po czym zaciągnęła Amy na chodnik, głośno błagając ją by się obudziła.
                Nic nie skutkowało. Uderzenia w twarz, potrząsanie, przekleństwa. To wszystko było bez celu. Panika jaka ją ogarnęła była nie do opisania, zwłaszcza, że to ona wyszła z inicjatywą imprezy. Chciała dobrze, a wyszło jej jak zwykle.
                Nie wiedziała co robić, jedyne co czuła to słabo bijące serce Amy. Wyciągnęła swój telefon z małej torebki, po czym wybrała numer do Harry’ego.
                Ale on jak zwykle nie odbierał. Był w swoich rodzinnych stronach, być może zbyt zajęty utrzymywaniem więzi. Zrezygnowała po kilku sygnałach.
                Liczył się czas.
                Wybrała numer do Zayna. Ale on też nie odbierał, po kilku sekundach włączyła się jego poczta głosowa.
                Nikt nie był w stanie odebrać telefonu, ten jeden, pieprzony raz! Łzy cisnęły się do oczu blondynki, gdy wybierała numer do ostatniej deski ratunkowej, czyli Nialla. Mogła zadzwonić w miliard innych miejsc, ale nie chciała ściągać kłopotów na swoją przyjaciółkę. Amy miała ich wystarczająco wiele.
                Ale nawet Niall nie odebrał. Sfrustrowana rozłączyła się, po czym przejrzała swoją listę kontaktów po raz kolejny. Znalazła ostatni numer, do którego miała ochotę zadzwonić. Ale nie liczyła się chęć czy też jej brak, a szybka pomoc.
                Wybrała numer drżącymi palcami, gorączkowo szepcząc do Amy by się trzymała. Prawda była taka, że nie wiedziała co jej przyjaciółka wzięła. Mogła spekulować, ale nie chciała. Zaklęła płaczliwie pod nosem, gdy Amy zaczęła się dusić, choć nadal była nieprzytomna.
                Na szczęście połączenie, które wybrała, szybko zostało odebrane.
-Kate? Jestem na imprezie, nie mogę rozmawiać. Stało się coś?
-Musisz mi pomóc. – wyszeptała płaczliwie, jedną ręką obracając swoją przyjaciółkę na bok, by nie udławiła się, w razie wymiotowania.
-O co chodzi?
-Musisz tu przyjechać, Amy chyba coś się stało. To znaczy na pewno. Nie kontaktuje, dusi się. Cholera, przyjedź tu! Boję się, że coś się stało!
-Spokojnie, oddychaj Kate. Powiedz mi gdzie jesteście. Zaraz przyjadę. Staraj się ją docucić, rozumiesz? Mów do niej. Podaj mi adres. – ton głosu jej rozmówcy był więcej niż zdenerwowany i zmartwiony. Chłopak strasznie się martwił, co było normalne. Niegdyś przyjaźnił się z Amy i widocznie nadal mu na niej zależało.
                Kate podała adres klubu, delikatnie klepiąc Amy po policzku. Miała nadzieję, że przyjaciółka zaraz się obudzi i powie, że to wszystko to żart. Choć wcale nieśmieszny.
-Tylko błagam… Liam, pośpiesz się!



Dobra, miałam nie dodawać nic. No ale mam napad weny, muszę to wykorzystać! :)
Nie łudźcie się, że następny pojawi się szybko. Czekajcie do końca moich ferii.
I komentujcie! See ya xx 

14 komentarzy:

  1. Omg,boje się. Mam nadzieję że Amy nic się poważnego nie stanie. Tylko zabić kolesia co jej to podał.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaaaaaa!!! Czytam to na niemieckim i pani wystawia oceny i podwójne emocje!!! Boże Zayn on ci chciał to opowiedzieć a ty sb tak poszedłeś. Życze weny~ @love_Larryx

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że dodałaś odcinek, bo nie mogłam się go doczekać.
    Zniecierpliwienie Zayna mnie zdenerwowało, jeśli poczekałby jeszcze chwilę Liam z pewnością powiedziałby o co chodziło.
    Zachowanie Amy było nieodpowiedzialne i boję się, że może to jej mocno zaszkodzić.
    Kate dobrze zrobiła dzwoniąc do Payne'a. Potrzebuje kogoś kto jej pomoże z Amelie.
    Oby zdążył na czas.
    Całuję i zapraszam do siebie na nowość: [gotta-be-you-darling]
    @Gattnio_1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny !!!! Mam nadzieję że oni wreszcie się pogodzą :)
    Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  5. Miało nie być rozdziału do końca twoich ferii, a tu taka niespodzianka! Rozdział idealny. W Zayna wkroczył taki potwór, że przez chwilę bałam się, że jednak uderzy Liama ale uprzedziłaś, że brunecik obiecywał nie bić i jednak nie uderzył tego wariata Payna, który jednak nie wie co dla niego dobre. Jestem bardzo ciekawa co się stało Amy. Upadła, straciła przytomność i dlaczego? Czyżby alkohol i narkotyki jej zaszkodziły? Czekam z niecierpliwością na dalszy rozdział!
    @_houis

    A korzystając z okazji ( nie widzę zakładki ) zapraszam cię na moje dwa nowe blogi. Jeden graficzny, gdzie możesz zamówić dla siebie szablon [ graphic--section ], a drugi nowy z opowiadaniem o Lou [ forgiveness-fanfiction ] będę wdzięczna za wszelki komentarz i wyrażenie własnej opinii.

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Amy, mam nadzieję, że nic się jej nie stanie :) Zapraszam na : http://moje-zycie-jest-nudne-bez-ciebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze że Kate zadzwoniła do Liama aljdlakjd ajf *o*
    Jeju, rozdział miał być dopiero jak skończysz ferie, a tu już jest. Miłych ferii x

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie spodziewałam się że wstawisz rozdział a tu taka niespodzianka ^_^ Rozdział świetny! Mam nadzieje że Amy nic nie będzie i ze szybko się pogodzi z Liamem ale znając życie stanie się to pewnie nie prędko! Pozdrawiam :* i czekam z niecierpliwością na next! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde, gdyby Zayn choć odrobinę opanował swoją złość, dowiedzielibyśmy się całej prawdy! Było tak blisko, lecz jestem pewna, że niedługo wszystko nam wyjaśnisz.
    Cała ta sytuacja w klubie... Cholera jasna. Nie podoba mi się to wcale, a wcale. Mam złe przeczucia i boję się, że Amy coś się stanie. Niech Liam się pośpieszy, jeju! :(
    Rozdział cudny.
    Pozdrawiam, @_luvmyboobear

    OdpowiedzUsuń
  10. Zayn, rozczarowałeś mnie. Poważnie. Myślałam, że wejdziesz tam, zrobisz rozróbę, przywalisz Liamowi, żeby się ogarnął... A Ty nawet mu porządnie nie wygarnąłeś w sumie. Tylko coś tam DELIKATNEGO mu powiedziałeś o tchórzostwie i zarządziłeś wycieczkę. Trochę się dziwię. Ja na miejscu Malika bałabym się zostawić dwoje najlepszych przyjaciół w takim bagnie.
    No ale fakt, czasami trzeba pomyśleć też o sobie.
    Zachowanie Amy... Lubię tę dziewczynę, ale ona wyraźnie już sama nie wie, co ma ze sobą zrobić. Jak nie totalna apatia i odrętwienie, to rzucenie się w wir imprezy i wciąganie, palenie i picie wszystkiego, co się da. Oj, dziewczyno, robisz to naprawdę źle... Wiedziałam, że ta historia nie może się skończyć dobrze, no i niestety - nie pomyliłam się. A Kate bardzo dobrze zrobiła, że zadzwoniła do Liama. I jeśli po tym się do siebie nie zbliżą, to już nie wiem, tylko katastrofa z kosmitami w roli głównej mogłaby to zrobić...
    Dlatego bardzo jej potrzebujemy, przemyśl to :D
    Kocham to opowiadanie, mówiłam to już kiedyś? Nie? No to teraz mówię : D <3

    OdpowiedzUsuń
  11. aaaa kocham!<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka :*
    Dawno nie dodawalas rozdziałów a ja jestem strasznie ciekawa co się bd działo dalej... Mam nadzieję że wrócą do siebie i będą szczęśliwi. Ale co ja bd Ci mówić to Twoje opowiadanie i się nie czepiam, ale nie mogę znieść tak długiego czasu. Pozdrawiam iweny zżyczę :* :* :* / Lola

    OdpowiedzUsuń
  13. PRZECZYTALAM TERAZ WSZYSTKIE ROZDZIALY I OMG DZIEWCZYNO BOMBA! NIE CZAJE O CO CHODZI LIAMOWI NO HALO. BĘDĘ TERAZ ROZMYSLAC O TYM CALA NOC :( NO ALE JEJKU TAK MI SZKODA AMY BIEDACTWO MOJE BTW NIE UMIEM SOBIE DOBRZE WYOBRAZIC JEJ SYTUACJI BO JA WPUERDALAM CIAGLE JAK OPETANA.JEDZENIE TO MOJE ZYCIE HEHE. ZESZLAM Z TEMATU, ZA DUZO O MNIE. JEJKU ZEN TAKI KOCHANY NAJLEPSZY PRZYJACIEL TYLE WYGRAC. DANI CZARNY CHARAKTER HOW? WOW ZASKAKUJE MNIE TU WSZYSTKO. CIEKAWE CO DAL AMY TEN KUTAFOB Z KLUBU NO KURWA IDNDUEBIWNE I JESZCZE LIAM W AKCJI, PRZYJEDZIE NIEDLUGO. JAK MOGLAS SKONCZYC W TAKIM MOMENCIE NO :((( JEZU TEN KOMENTARZ JEST TAKI OD CZAPY HAHHAHAHA LEPIEJ GO NIE CZYTAJ HAHAHHA UWIELBIAM TO FF NO OMFG.ILY
    KINGA

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział boski , super,że dodałaś w koncu nowy rozdział , czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń