piątek, 7 lutego 2014

06.

               Dopiero trzask zamykanych drzwi od samochodu pozwolił jej wrócić na ziemię. Uniosła głowę i spojrzała na zdenerwowanego Liama, który w ułamku sekundy padł na kolana obok Amy. Nie miała siły, żeby krzyczeć, prosić, płakać. Chciała wstać i odejść. Była tym wszystkim zmęczona. Miała dość tego, że Amy robi wszystko by się zranić. Ciągle chciała być w centrum, wszyscy musieli obchodzić się z nią jak z jajkiem. Do pewnego czasu to było zrozumiałe, ale później? Wszyscy byli tym zmęczeni, podczas gdy Amy najwyraźniej się to spodobało.
               -Kate, mówię do ciebie. – westchnął Liam. Blondynka spojrzała na niego rozkojarzona. Widziała jedynie jego oczy, gdyż resztę twarzy miał przysłoniętą kapturem i szalikiem. Musiał się maskować. – Otwórz drzwi na tylnie siedzenie, zawiozę ją do siebie.
                Liam ostrożnie wziął dziewczynę na ręce, po czym ułożył na tylniej kanapie swojego samochodu, podczas gdy Kate przytrzymywała mu drzwi.
-Jedziesz ze mną? – zapytał, zamykając drzwi. Blondynka potrząsnęła przecząco głową, odsuwając się kilka kroków do tyłu – Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
-Tak, zostawiłam coś w klubie i… Co z nią zrobisz? – zapytała cicho.
-Zadzwonię po lekarza, przecież nie wezmę jej naćpanej na pogotowie. Nie potrzebuję dodatkowego rozgłosu wokół nas. Za dużo ludzie mówią na temat naszego rozstania.
                Kate skinęła głową.
-Zadzwonię potem, okej? Opiekuj się nią… - przygryzła dolną wargę, czując okropne wyrzuty sumienia. Obiecała Zaynowi, że nie pozwoli na spotkanie tej dwójki.
-Nic jej nie grozi. Nie bój się, nie powiem nic Zaynowi. – uśmiechnął się ponuro, jakby czytał jej w myślach. – Nie rozumiecie mnie, dlatego trzymacie ją na dystans. Ale tak naprawdę jestem ostatnią osobą, która mogłaby tak naprawdę ją skrzywdzić.
                Otworzył sobie drzwi, po czym wsiadł do środka. Zamykając drzwi, skinął głową na pożegnanie Kate. Zrzucił z twarzy kaptur i szalik. Jego auto miało ciemne szyby, nie było możliwości, by ktoś z zewnątrz go zobaczył.
               Granice jego spokoju już dawno zostały przekroczone. Ręce trzęsły mu się z irytacji i złości. To pierwsze było skierowane w stronę dziewczyny, leżącej na tylnich siedzeniach. Zawsze była odpowiedzialna, rozważna. Jak mogła zrobić coś takiego?
                Natomiast zły był tylko i wyłącznie na siebie.
               Bo to on był temu wszystkiemu winien.
*
                -Nie mogę poradzić nic więcej, niż kroplówka, która w jakimś stopniu wydali te substancje z jej krwi. Do płukania żołądka musiałbym zabrać ją do szpitala, nie mam potrzebnych do tego rzeczy.  Resztę musi zrobić czas, ale to było strasznie nieodpowiedzialne. Bawiliście się razem? – zapytał doktor, stawiając swoją teczkę na szafkę nocną. Liam oparł się ramieniem o  ścianę.
-Nie. Zadzwoniła po mnie jej przyjaciółka. Przed chwilą dostałem sms’a, że tak naprawdę nie bawiły się cały czas ze sobą. Nie wiem co ona brała, czy coś paliła i ile wypiła, ale… Nie podoba mi się to. Na litość Boską, przecież ona nigdy nic nie brała! – jego pięść z głuchym łoskotem uderzyła o cienką ścianę. Westchnął cicho – Po prostu… Zrób wszystko co możesz, będę na dole.
                Doktor skinął głową. Liam odepchnął się ramieniem od ściany, po czym opuścił swoją sypialnię, w której postanowił położyć Amy. Zszedł na dół, do kuchni. Wyciągnął butelkę wody z lodówki i nalał sobie jej do jednej ze szklanek. Opróżnił ją w kilka krótkich chwil, zastanawiając się, jak daleko jeszcze to wszystko będzie musiało zajść, żeby wreszcie postanowił powiedzieć prawdę, bez wyrzutów sumienia.         
               Odstawił pustą szklankę na blat. Głośny stuk odbił się echem w jego głowie.
                Czuł się wyczerpany i pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych myśli. Alkohol, który pół godziny temu jeszcze krążył w jego żyłach, zdawał się całkowicie odpuścić. Jedyne co czuł to pustkę. I wściekłość. Cholerną wściekłość.
-Kroplówka skończy się za półtora godziny, mniej więcej. Zostałbym, ale niestety mam pilne wezwanie do szpitala. Za godzinę będę z powrotem i wtedy to wszystko odłączę.
                Liam oderwał swoje dłonie od blatu, kierując swoją uwagę na doktora. Przyjaźnili się od lat, choć może Ted nie był osobą zbytnio otwartą. Lubili się. Wiedział, że może na niego liczyć.
-Słuchaj, zależy mi na dyskrecji… To i tak już wszystko za dużo jak na mnie, na nią. Nie chcę rozgłosu.
-Ile ty mnie znasz? Miałeś kiedykolwiek problemy przeze mnie? No właśnie. Nic się nie martw, będę za godzinę. Tymczasem ty zmiataj na górę, wydaje mi się, że przyda się miska.
                Liam skinął głową i uścisnął dłoń Tedowi. Cicho podziękował i odprowadził go do drzwi swojego mieszkania. Kiedy już zamknął się od środka, westchnął cicho. Nikt tak bardzo nie mógł go zawieść, jak jego własna osoba. Czuł się winny.
*
                Cichy stukot drzwi wyrwał ją z dziwnego letargu. Nie czuła nic poza okropnym bólem głowy. Swędział ją lewy nadgarstek. Otworzyła oczy, choć może nie  był to najlepszy pomysł. Ból się nasilił, a w dodatku jej żołądek postanowił zrobić pełen obrót. Powstrzymała się od cichego jęku i spojrzała na swoje przedramię. Na jednej z żył był przyklejony opatrunek.
-Księżniczka wstała? Nareszcie. Tylko już nie wymiotuj, bo naprawdę mam dość. Nie spałem dzięki tobie, ani pięciu minut. Możesz być z siebie dumna.
                Zmarszczyła brwi, nie spodziewając się tego głosu w swojej sypialni.
                Ale… Przecież to nie była jej sypialnia.
                Podniosła się do góry, odrobinę za szybko. W efekcie obie jej dłonie powędrowały do głowy. Ból był okropny. Co tak naprawdę się stało?
-Wypij to. Niesamowicie dobre na kaca. – Liam podał jej szklankę, z musującym płynem. Zagryzła dolną wargę, czując się okropnie. W milczeniu przyjęła szklankę i opróżniła ją, starając się nie krzywić. Oddała szklankę chłopakowi, nie patrząc mu w oczy. Czuła jak bardzo jest na nią wściekły.
                Tylko co tak naprawdę się stało?
-Zamierzasz jeszcze ćpać, czy może nie ciągnąć cię na pogawędkę do lekarza, skutecznego, jeśli chodzi o uzależnienia?
                Zamrugała kilkakrotnie. Ćpać? Przecież ona nigdy by nic nie wzięła…! Co się stało?!
-Widzę, że udajesz niemowę. Nie wiem co się stało, co brałaś, co piłaś i czy coś paliłaś, ale w tym momencie radzę ci nie pokazywać się Kate na oczy. Jest na ciebie wściekła, bardziej niż ja. Chociaż sądziłem, że bardziej się nie da. – stwierdził z przekąsem. Wstał z łóżka i udał się do drzwi. – Łazienka jest po prawej, przywiozłem jakieś twoje ciuchy z mieszkania. Jak już się ogarniesz to zejdź na dół. Musimy porozmawiać. Poważnie.
                Trzask drzwi uderzył w jej głowę z dwukrotną siłą. Zamrugała kilkakrotnie, starając pozbyć się piekących łez, które niewiadomo skąd pojawiły się w jej oczach. Odrzuciła białą kołdrę  na bok, zamierając. Była w samej bieliźnie. Całą noc. Przy Liamie. Zacisnęła oczy. Nic nie pamiętała.
                Kiedy już wzięła szybki prysznic i wysuszyła swoje włosy suszarką, która leżała na szafce w łazience oraz umyła zęby, spojrzała w lustro. Niebieskie oczy, brązowe loki, zapadnięte policzki. Wystające kości, widoczne żebra, zapadnięty brzuch. Przejechała palcem po ramiączku od stanika, przygryzając dolną wargę.
               Kiedy to się stało? Kiedy tak schudła? Co się działo?
                Miała przed sobą obraz nędzy i rozpaczy. Bladą dziewczynę z przekrwionymi oczyma. Już dawno przekroczyła linię dobrej wagi. Tylko, że w drugą stronę. Była za chuda. Wskazujący palec dotknął wystającego żebra.
                Przecież ostatnio przytyła. Gdzie to poszło?
                Spojrzała samej sobie w oczy. Dziewczyna w odbiciu lustrzanym była rozczarowana, zagubiona i doszczętnie zniszczona. Kilka łez spłynęło po jej porcelanowym policzku. Kim ona była? Dlaczego wyglądała tak jak Amy?
-Nienawidzę cię – powiedziała płaczliwym głosem do lustrzanego odbicia. Spuściła wzrok, nie chcąc na siebie patrzeć – Zniszczyłaś mi życie – dodała cicho, choć przecież jej odbicie nic nie miało do jej egzystencji. Czuła się okropnie.
                Założyła szare dresowe spodnie, ściągane w kostkach. Na górną część ciała założyła fioletową bluzę zakładaną przez głowę. Wyszła z łazienki, po czym opuściła pokój Liama. Czuła się winna. Choć nie pamiętała nic od momentu, gdy kolejna butelka wódki poszła w zapomnienie.
                Siedział w salonie. Czarna kanapa kontrastowała z kremową wykładziną. Zerknęła na jego sylwetkę. Trzymał głowę w swoich dłoniach, jego ręce były podparte na kolanach.
                Jak bardzo zawiniła?
                Usiadła obok niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Nie bądź na mnie zły. Nie chcę, żebyś był na mnie zły. – powiedziała cicho, sama się sobie dziwiąc. Chciała go nienawidzić. Byłoby jej wtedy lepiej. A tak naprawdę, gdy tylko go zobaczyła… Wszystko przestało się liczyć.
                Liam podniósł głowę i spojrzał w jej załzawione oczy. Jego wyraz twarzy był przerażający. Mieszanka człowieka zmęczonego i cholernie zdenerwowanego, a jednocześnie idealnie opanowanego.
-Powiedz mi co sobie myślałaś, gdy ćpałaś? Co czułaś, gdy zachowywałaś się jak ostatni gówniarz? Dobrze ci się leżało na chodniku, pod ryczącą Kate? Naprawdę? To szczyt twoich marzeń? Mówisz mi, że nie chcesz bym był na ciebie zły. A jaki mam do cholery być? Mam cię przytulić? Może pocałować? – prychnął, a ona skuliła się pod jego wściekłym spojrzeniem – Jeszcze NIGDY tak się nie martwiłem. Wiesz jaka jesteś nieodpowiedzialna? Wiesz co nam robisz? Przyzwyczaj się, że świat nie kręci się wokół ciebie.
                Amy zamrugała kilkakrotnie. Wyprostowała się, patrząc na niego zirytowana.
-A ty? Co sobie myślałeś, jak z zimną krwią mówiłeś mi, że to nie to? Jak zostawiłeś mnie samą na weselu naszych przyjaciół? Co czułeś jak siedzieliśmy w parku i nie chciałeś mi powiedzieć o co ci do cholery chodzi? Jak się czułeś, gdy sporadycznie widywałeś mnie na waszych koncertach, na które byłam zmuszona przyjść? Dobrze ci się patrzyło jak się rozpadam, bo zakochałam się w tobie jak idiotka? Nie udawaj takiego świętego, bo taki nie jesteś. Nikt z nas nie jest.
                Liam spojrzał na nią, a jego spojrzenie złagodniało. Być może jego wina do niego dotarła, może w końcu zrozumiał jak bardzo przyczynił się do tego, co z nią się działo.
-Nie chcę pogrywać jak nieszczęśliwie zakochana dziewczynka. Uwierz mi, naprawdę ciężko jest się pozbierać, kiedy twoja ostatnia podpora ot tak znika. I upadasz, stykasz się z betonową podłogą. Uderza cię rzeczywistość. I nie masz nic. Matki, babci, kogoś, kogo kocha się nad życie…  Nic, rozumiesz? Jesteś sam, wszystko się wali. Do twoich drzwi dzwonią przyjaciele, krzyczą, że masz im otworzyć. A ty już nie masz na nic siły. Kompletnie nic do ciebie nie dociera. Znasz to? No właśnie.
-Zasługuję na porządny cios w twarz. – przyznał cicho Liam – Po prostu… Nie chciałem, żeby stało ci się coś złego. Nigdy, przenigdy nie chciałbym narazić cię na niebezpieczeństwo. Tymczasem to właśnie zrobiłem, zostawiając cię samą. Przepraszam…
-Tęsknię za tobą. – westchnęła cicho, odgarniając swoje włosy na prawe ramię. Brązowe oczy spoczęły na jej lewym przegubie.
-Masz dwa szwy. Nie dałaś doktorowi wyciągnąć igły z żyły… Troszkę krwi się polało, ale sytuacja jest opanowana. – wyjaśnił, uśmiechając się nieśmiało – Jak się czujesz?
                Amy spojrzała na swój nadgarstek, dotknęła dłonią swojej głowy, która nadal bolała. Poczuła się zmęczona, skacowana i głodna. Zmrużyła oczy.
-Zdezorientowana… Uwierzysz, że dzisiaj przejrzałam na oczy? To wszystko – wskazała na swoje ciało – nawet nie wiem kiedy to się stało.
                Liam skinął głową.
-Nadrobimy to. – mruknął – Wybaczysz mi to wszystko?
-Ja… Muszę to przemyśleć. – odpowiedziała równie cicho co on, nie spuszczając wzroku z jego oczu.                Uśmiechnął się, choć może trochę odrobinę za smutno.
-Głodna?
-Uhm.
-Zrobię ci coś dobrego.
                Wstał z kanapy i udał się do kuchni. Amy spojrzała przed siebie nie wiedząc co ma teraz robić. Podniosła się z siedzenia po czym rozejrzała się po przestronnym salonie. Podeszła do kominka, na którym ustawione były zdjęcia. Jego rodziców, sióstr, zdjęcie z MSG z chłopakami, Liam jako małe dziecko. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc tego pulchnego chłopca. Co się stało z tymi pyzatymi policzkami? Przejechała palcem po jego uśmiechniętej buzi.
                Odwróciła się, podchodząc do dużego okna. Panorama Londynu była zadziwiająca z tej perspektywy. Zastanawiała się jak wysoko są. Ile pięter musiał ją prowadzić, żeby w końcu położyć na łóżku? Jej żołądek ścisnął się boleśnie, odbijając się głośnym poczuciem winy w sercu. Jej oczy ponownie lekko się zaszkliły, ale wystarczyło zamrugać by pozbyć się łez. Nie tylko ona zawiniła. Nie była w tym sama.
                Nawet nie zorientowała się kiedy bose stopy zaprowadziły ją do kuchni, gdzie Liam szykował jajka na bekonie. Stała w progu, patrząc jak jego mięśnie napinają się, gdy zaciska dłoń na rączce patelni. Uśmiechnęła się, gdy spojrzała na jego fartuch z wizerunkiem stroju Batmana. Spojrzał na nią, uśmiechając się.
-Może nie jestem najlepszym kucharzem, ale mam nadzieję, że będzie ci smakować. – nałożył jajka na kwadratowy talerz, po czym odstawił patelnię na płytę.
                Zmarszczyła brwi, czując gulę rosnącą w jej gardle. Tak bardzo brakowało jej tego uśmiechu, który rozświetlał jej dni. Tęskniła za tymi ramionami, silnymi i bezpiecznymi. Za tym człowiekiem, za którego mogłaby bez wahania oddać życie.
                Liam spojrzał na nią i wiedział, że coś jest nie tak. Ściągnął swój fartuch, który założył tylko po to, by poprawić jej humor. Podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
-Tęsknię za tobą – powtórzył jej wcześniejsze słowa – Oszczędzę sobie długiej gadki, jak wiele dla mnie znaczysz. Ale naprawdę, cholernie mi brakuje tych oczu, tego uśmiechu, delikatnych dłoni, zadziornego noska i intelektu. Proszę, daj mi ostatnią szansę. Nie nawalę, obiecuję. Nie nawalę…
                Amy stanęła na palcach i położyła mu dłonie na szyję. Przysunęła się, wtulając w niego. Czuła, że nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony. Objął ją mocno w pasie i położył głowę na jej ramieniu.
-Nigdy nie chciałem cię zawieść. Wiem, dwa razy nie wchodzi się do takiej rzeki. Ale wariuję każdego dnia, gdy budzę się bez ciebie. Odszedłem, zostawiając przy tobie samego siebie. Jestem niczym, kiedy cię nie ma.
-Shh.. – szepnęła, odsuwając się na kilka centymetrów, by Liam na nią spojrzał. Kiedy podniósł na nią wzrok, uśmiechnęła się przez łzy – Wierzę ci. Ja też nie poradzę sobie bez ciebie. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie wszystkim. – wyznała. Chłopak nachylił się i niepewnie musnął jej usta swoimi. Uśmiechnęła się odrobinę szerzej, delikatnie napierając na jego wargi.
                Tęskniła za nim.
                Jego ramiona były jej domem.
                Jego uścisk był jej schronem.
                Jego usta…
                Była w domu.
                I nigdzie się nie wybierała.



CYŚĆ ;3
DZIĘKUJĘ, ŻE CZEKALIŚCIE <3
KOMENTUJCIE:)

16 komentarzy:

  1. cudowny rozdziała slfjassaldfjasf

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boooooooże <3 Normalnie rycze. :')) Wreszcieeeee razeeem ^.^ ^.^ ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. komentarz może nie będzie długi co jestem na telefonie ale nie mogłam czekać by wejść na komputer. rozdział jest idealny. właśnie przez ostatnie dwa dni zastanawiałam się kiedy pojawi się rozdział i proszę. nie spodziewałam się że tak to się wszystko potoczy ale jestem naprawdę mile zaskoczona że Liam wyznał to co czuł no i że Amy również, hmm... zmądrzała. czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i przepraszam za błędy.

    / forgiveness-fanfiction /
    / place-of-szablony /
    @_houis

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże... Płakałam chyba przez cały rozdział. Tak dobrze oddajesz emocje, że nie mogłam się powstrzymać. Myślę, że reakcja Liama na niedojrzałe i nieodpowiedzialne zachowanie Amy była bodźcem otrzeźwiającym dla niej. Nareszcie przyznała sama sobie, że bez niego jest za słaba. Potrzebują siebie nawzajem i to widać. Jestem z nich dumna i mam nadzieję, że wszystko im się ułoży.
    Martwię się tylko o reakcję Zayna na taki zwrot akcji. Nie będzie zadowolony, tak myślę.
    Odcinek jest cudowny, emocjonalny. Cieszę się, że się pogodzili.
    Uwielbiam Cię za to normalnie <3
    Całuję <3
    Zapraszam na nowość: [gotta-be-you-darling]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG OMG O M G jeju kocham to :') Wspaniałe @zuzanna_woniak

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny !!!! Nareszcie są razem !!!
    Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeju. Cudo po prostu. Serio piękny rozdział xx ~ @love_Larryx

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Liam debil
    Amy idiotka
    Para idealna ! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem naprawdę zaskoczona. Nie spodziewałam się, że wszystko potoczy się w ten sposób i już do siebie wrócą, choć przyznaję - to pewnie był dobry zabieg, bo obserwowanie ich umierających z tęsknoty za sobą, nie było tym, czego wszyscy chcieliśmy. Mam nadzieję, że teraz oboje wezmą się w garść i zrobią, co mogą, aby być już razem, szczęśliwi. I oby Liam nie kłamał, gdy obiecał, ze tym razem nie nawali. No, ale nadali nie wiemy dlaczego się rozstali, prawda? Obyś za kilka rozdziałów albo najlepiej jak najszybciej wszystko nam wyjaśniła. Rozdział jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  11. OMFG ONI SA ZE SOBA
    TYLE MILOSCI W TYM ROZDZIALE. CZYTAM TO I TAKIE AWW. ZASTANAWIAM SIE TERAZ REAKCJI ZENA JAK SIE DOWIE. CIEKAWE CZY BEDZIE ZLY CZY BEDZIE ZYCZYL IM SZCZĘŚCIA. NIE MOGE DOCZEKAC SIE KOLEJNEGO ROZDZIALU JCTGGIVFYYST
    KINGA


    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra, pozwól mi na to - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA, BOŻEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!
    Normalnie się tak nie zachowuję, a to znaczy... A TO ZNACZY, ŻE TEN ROZDZIAŁ NAPRAWDĘ WYPROWADZIŁ MNIE Z RÓWNOWAGI. I to w pozytywnym sensie ;D
    Tyle emocji, tyle emocji! Nie dziwię się, że Liam i Kate są ostro wkurwieni na Amy. Ja rozumiem, ma się problemy, ale takie zachowanie na pewno ich nie rozwiąże. A Liam... Jezu. Zupełnie go rozumiem. Zwłaszcza, jak nazwał ją księżniczką i trzasnął drzwiami, bo cholera, ona się tak trochę zachowuje. Ale to wszystko chyba sprawiło, że Amy w końcu przejrzała na oczy - ta scena w łazience mi to uświadomiła.
    A potem... potem to miałam taką gęsią skórkę, że masakra! Bo to oczywiste, że oni bez siebie nie mogą żyć! I ten ich pocałunek... to, co powiedział i Liam, i Amy... awww, totalnie się rozpłynęłam. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi. Oczywiście wiem, że trochę problemów im szykujesz - a raczej spodziewam się tego - no ale kurde, teraz przynajmniej zakończenie musi być dobre, MUSI !
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny ! bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyno ja cię po prostu uwielbiam!!! Trzy dni temu zaczęłam czytać pierwszą wersje opowiadania i nie mogłam przestać. Po prostu uzależniłam się od tego bloga :-) jak szybko nie dodasz nowego rozdziału to chyba się zabije :-)
    Lotki :-*
    Olcia

    OdpowiedzUsuń