piątek, 30 maja 2014

18.

11 komentarzy - nowy rozdział.

                Zdziwienie, a może zszokowanie? Zdecydowanie oba uczucia towarzyszyły ciemnowłosej dziewczynie, gdy drzwi do starej rudery otworzyły się z hukiem. Była pewna, że zamykała je na klucz. Jakim cudem ktoś mógłby dostać się do środka? Mimo wszystko nie miała zamiaru ryzykować. Pośpiesznie złapała omdlałe ciało Amy i zaciągnęła je w drugi kąt pokoju. Nie słyszała żadnych kroków, więc przeczuwała, że ktoś próbuje wyważyć drzwi.
                Nie wiedziała kto i chyba nawet nie chciała wiedzieć. Popchnęła swoją ofiarę na ścianę po czym pochyliła się i odchyliła klapę, która zasłonięta była niewielkim, prostokątnym dywanikiem. Musiała się ogromnie natrudzić by zaciągnąć Amy do tej zatęchłej piwniczki. Ale kiedy jej się udało – zatrzasnęła pośpiesznie klapę i oparła się o piwniczną ścianę oddychając ciężko.
                Cieszyła się, że jej ofiara była nieprzytomna. Nigdy nie lubiła sprawiać bólu innym osobom, ale ten przypadek był wyjątkowo wyjątkowy. Pragnęła jej śmierci jak niczego innego i choć nie wiedziała skąd ta nienawiść – nie miała ochoty się nad tym roztkliwiać. Jednego była pewna – jeśli ją dopadną, gorzko tego pożałuje. A tego z pewnością nie chciała.
                Nadstawiła uszy, stając na pierwszym stopniu drabinki. W oddali usłyszała ponowne uderzenie w drzwi, a później huk. Drewniana płyta ciężko opadła na niedokończoną podłogę. Wkrótce salon wypełnił tupot stóp.
-Nie ma ich tutaj! Kłamałeś. Pierdolony zdrajco, kłamałeś! – aż nazbyt dobrze rozpoznała ten rozwścieczony głos. Liam wiele razy się irytował z jej powodu, ale jeszcze nigdy nie słyszała w jego głosie tyle pasji, zmęczenia i przerażenia zarazem. Nagle poczuła dziwne ukłucie w okolicy serca. Nie miała czasu na wyrzuty sumienia. Niezależnie od tego jak bardzo Liam kochał tą małą, niczego nie wartą osobę – Danielle nie miała zamiaru się wydać. Nigdy, przenigdy. Nie była samobójczynią i nie wróżyła sobie przyszłości w więzieniu, gdzie nie mają dobrej kosmetyczki i fryzjera.
-Jezu, Liam! Daję słowo, że nie kłamałem! Sprawdźmy górę, może tam ją zaciągnęła. ­– wiedziała, że Mike ją zdradzi. A mimo to mu zaufała. Jak głupia, naiwna nastolatka zaufała mężczyźnie. Ale była sprytniejsza niż oni wszyscy. W tej piwniczce nikt nie miał prawa ich znaleźć, dopóki same się nie wydadzą. To znaczy Danielle, bo Amy najwyraźniej poddała się ciemności, która opanowała jej pustą głowę.
                Najwyraźniej Liam zgodził się z propozycją zdrajcy, bo głosy ucichły. Nie było słychać nic oprócz skrzypienia podłogi, która miała już swoje lata. Danielle wiedziała, że nawet jeśli ktoś chodzi na górze to było to słychać piętro niżej. Konstrukcja tego domu była wadliwa w każdym calu.
                Jakież było jej zdziwienie, kiedy doszła do wniosku, że to nie podłoga na piętrze skrzypiała…
-LIAM! CHOLERA, MAM JE!
*
                Biegł na złamanie karku, przeskakiwał po dwa schodki. O dziwo było naprawdę dużo schodów jak na tak stosunkowo niewielki dom. Już w oddali słyszał zaprzeczenia Danielle, ale nie spodziewał się, że będzie zdolna posunąć się aż tak daleko.
-My się tutaj tylko ukrywałyśmy! Nigdy w życiu nie zrobiłabym jej krzywdy, przysięgam!
-Będziesz miała swoje pięć minut na policji. A teraz zamknij się. LIAM SZYBKO! – zniecierpliwiony głos Kate pobudził go do ruchu. Nawet nie zorientował się kiedy przystanął i zaczął wysłuchiwać tych wszystkich słów, które wypowiadała Danielle. Przez ułamek sekundy niemal uwierzył w jej zapłakany głos. Ale po chwili wróciła jego świadomość i nie dał się omamić tym słodkim, zrozpaczonym głosikiem.
-LIAM, ONA UCIEKA!
                Brunet stanął w drzwiach – jedynej możliwej ucieczce z salonu. Kiedy otworzył drzwi, został potrącony przez biegnącą Danielle. W ostatniej chwili udało mu się ją złapać i przycisnąć do ściany. Cała ta sytuacja przyprawiła go o szybki oddech, kosztowała sporo nerwów, ale i tak był szczęśliwy. W końcu mieli mieć ten koszmar za sobą.
*
                Okropny ból głowy przeszywał ją na wskroś. Nie wiedziała gdzie się znajdowała, jak długo była poza domem i czy ktoś przy niej czuwał. Słyszała pikanie maszyn, a w jej lewym przedramieniu coś boleśnie wbijało się w jej żyłę. Próbowała ruszyć ręką – bezskutecznie. Ktoś mocno ją przytrzymywał i nie miał najmniejszego zamiaru by ją puścić.
                Czuła się usztywniona, było jej gorąco. Miała ochotę gryźć i kopać. Bronić się przed czymś, ale nie miała pojęcia przed czym. Miała ogromną dziurę w głowie. Próbowała sięgnąć pamięcią wstecz, lecz jedyne co pamiętała to jedna, wielka luka. Zacisnęła usta ze zdeterminowania i wtedy uświadomiła sobie, że ktoś w tle prowadzi ożywioną rozmowę.
­-(…) nie mogłem! Cholera jasna, zrobiłbym wszystko, żeby dotrzeć tam piętnaście minut wcześniej. Może pozbawilibyśmy ją tego skręconego biodra, podczas tego upadku.
-Liam, nic nie możesz już zrobić. Chodź, pojedziemy do mieszkania Harry’ego. Oboje musimy odpocząć. Ból rozsadza mi głowę.
                Amy chciała parsknąć śmiechem, ale nic takiego nie chciało przejść przez jej gardło. To zabawne, bo ją też okropnie bolała głowa. Z tym, że ona nie miała pojęcia co tak naprawdę się stało.
                Słyszała ich jak przez mgłę, musiała się domyślać końcówek słów, zdań. Miała w głowie istną karuzelę i czuła, że zaraz zwymiotuje. I prawdopodobnie zrobiłaby to, gdyby nie fakt, że nie potrafiła się ruszyć.
-Nie mogę. Muszę być przy niej jak się obudzi. Słyszałaś rozpacz w jej głosie, jak zabierali ją do szpitala?
                Kate, bo ten właśnie głos należał do jej przyjaciółki, westchnęła głęboko. Szuranie krzesła na podłodze wyrwało Amy z dziwnego otępienia.
-Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że jej siostra próbowała ją zabić. Chore.
                Kilka kroków i Amy poczuła dłoń na swoim policzku. Czuła jej ciepło i wiedziała, że to dłoń Liama. Nie mogła dłużej czekać, musiała zobaczyć jego nieogoloną twarz, ciepłe, czekoladowe oczy i zmartwiony uśmiech. Uchyliła powieki co okazało się niezwykle trudne. A jednak się udało i już po kilku sekundach mogła patrzeć prosto w ciemnobrązowe oczy miłości swojej życia. Stał nad nią i czule ją obserwował, nie odzywając się ani jednym słowem.
-Cześć – odezwała się nieco zbyt ochryple. Drzwi lekko stuknęły, ale Amy nie zauważyła kto wszedł lub wyszedł. Liam obejrzał się do tyłu i przysunął sobie taboret, na którym usiadł. Brunetka wyciągnęła dłoń w jego stronę, chcąc dotknąć chociażby jego koszulki. Cóż, jakoś ciężko było jej uwierzyć, że wciąż tu przy niej siedział. Nawet, jak nie wiedziała czemu znalazła się w szpitalu.
-Hej śpiochu – uśmiechnął się ciepło, ujmując delikatnie jej dłoń. Obrócił ją wierzchem ku górze i delikatnie musnął swoimi ciepłymi ustami. Nagle zapragnęła wstać i usiąść mu na kolanach, móc go pocałować, a potem zwyczajnie w świecie stąd wyjść – Jak się czujesz?
-W skali od jednego do dziesięciu? – zapytała, a kiedy Liam skinął głową skrzywiła się nieznacznie – Minus sto pięćdziesiąt.
                Brunet zacisnął usta, po czym wbił wzrok w podłogę.
-Hej, musiałam zrobić coś strasznie głupiego, skoro nawet tego nie pamiętam – uśmiechnęła się, resztką sił potrząsając delikatnie dłonią Liama. Chłopak uniósł wzrok, nie bardzo wiedząc czy ma jej wierzyć.
-Nic nie pamiętasz? – zdziwił się.
-A co, zepchnąłeś mnie ze schodów? – uniosła brwi ku górze. Wydawać by się mogło, że nawet to ją bolało. Nie zdała by sobie sprawy jak szybko zaczęło jej bić serce, gdyby nie maszyna stojąca obok jej łóżka. Rzuciła jej gardzące spojrzenie, ale nawet to nie pomogło. Wobec tego westchnęła cicho i zwróciła swoją uwagę na Liama – Co jest?
                Brunet patrzył na nią, głęboko zastanawiając się nad jakimś faktem. Amy przymknęła oczy, bo długie wyostrzanie wzroku jeszcze bardziej irytowało jej rozsadzającą się czaszkę. Wciąż widziała niewyraźnie.
-Wstrząs mózgu, trzy złamane żebra i zwichnięcie stawu biodrowego. O, widzę, że pacjentka już się obudziła! – do sali wkroczył rezolutny lekarz. Na twarzy miał szeroki uśmiech, który tylko dodawał mu urody.
                Amy nie bardzo wiedziała, dlaczego lekarz z wejścia mówił o jej urazach, ale zorientowała się po chwili, iż za jego plecami stoi pielęgniarka w średnim wieku.
                Mężczyzna, również doświadczony wiekowo, podszedł do końca jej łóżka i oparł się o ramę dłonią. W drugiej studiował kartę medyczną, którą najprawdopodobniej wyjął ze skrzyneczki na drzwiach pokoju.
-Biodro nastawiliśmy, noga jest wyciągnięta. Złamania na żebrach są proste, nie doszło do żadnych uszkodzeń tkanki.  Opaskę założyliśmy, także…  No i to nieszczęsne wstrząśnienie mózgu. Niestety obawiam się, że została pani unieruchomiona na co najmniej kilka dni.
                Liam patrzył na lekarza, zastanawiając się dlaczego jest on taki bezpośredni.
-Co z jej pamięcią? Nie przypomina sobie co się stało.
-Kwestia kilku dni, może godzin. Nie należy się tym przejmować. Przede wszystkim prosiłbym, żeby pacjentka się nie stresowała. Dużo spokoju, miła atmosfera. Policji na przesłuchanie też nie wpuszczę. Im więcej pani będzie miała spokoju tym lepiej.
-Jakiej policji? – zdziwiła się Amy. Co tak naprawdę się stało? Liam ścisnął delikatnie jej dłoń, którą wciąż trzymał nawet, gdy lekarz przyszedł.
-Chcą cię przesłuchać, nawet stoją teraz przed drzwiami. Kate wyszła by im to wyperswadować z głowy, no ale nie mają podstaw by posadzić Danielle na dłużej niż 72 godziny.
-Proszę pana…! – oburzył się lekarz – Mówiłem, żeby jej nie stresować.
                Brunetka machnęła prawą dłonią.
-W porządku. Mogłabym porozmawiać z moim chłopakiem na osobności?
                Dwójka przybyłych osób opuściła salę w ciszy, nie komentując tego, że Liam właśnie zamierzał zdenerwować pacjentkę.
-Mów, wezmę to na klatę. O ile nie połamię sobie przy tym reszty żeber – uśmiechnęła się, choć wcale nie miała na to ochoty. W tej chwili przeszkadzało jej dosłownie wszystko i wiedziała, że pikanie aparatury może ją całkowicie zdradzić.
-Od początku? – zapytał brunet, a Amy skinęła lekko głową – Danielle porwała cię za pośrednictwem jakichś dwóch osiłków, których nie udało się złapać policji. Wsadziła cię do ruiny, w której kiedyś byliśmy razem na pikniku, pamiętasz? Udało jej się to wszystko utrzymać w tajemnicy przez cztery dni, a w tym czasie zdążyła cię połamać i poturbować jak tylko się dało. Miałaś jeszcze wybity bark, ale nastawili go zaraz po przyjeździe do szpitala. Chyba to wszystko.
                Brunetka otępiale patrzyła na swojego partnera. Ona, porwana, przez Danielle? Czemu miała wrażenie, że to dziwnie trzyma się kupy? Wytężyła umysł, zaciskając jedną pięść. Zignorowała pulsujący ból w głowie, szukała jakichś przydatnych informacji.
                „Nie uważasz, że twój tatuś ma za dużo dzieci? Och przepraszam, NASZ tatuś. Myślę, że powinniśmy pozbyć się jednego dziecka. Masz coś przeciwko temu, żebym zastąpiła twoje miejsce kochającej córeczki?”
-Danielle to moja siostra?
*
                Amy chciała usiąść na łóżku, ale jej noga wyciągnięta do góry jej na to nie pozwalała. Była zirytowana i wciąż w głębokim szoku, choć minęło dobrych kilka godzin. Liam poszedł się przebrać i odrobinę wyspać do pobliskiego hotelu.
                Dziwnie czuła się z faktem, iż Danielle była jej siostrą. Nie pamiętała dokładnie całego „porwania”, miała w głowie tylko urywki. Widziała oczyma wyobraźni jak napastniczka kopie ją w brzuch, wykręca ręce i wbija w przedramię jakieś strzykawki. Gdzieś przebłyskiwały jej jeszcze rozmowy z Danielle, a właściwie jej monologi.
                A mimo wszystko Liam się zorientował. Przyszedł po nią i zabrał ją ze sobą. A niecny plan Danielle spalił na panewce. To wszystko wydawało się surrealistyczne i bała się, że nikt jej nie uwierzy. Czuła jakby to wszystko działo się jakieś dziesięć lat temu. Odległe, nierealne.
                Patrzyła w sufit, doszukując się jakichś niedociągnięć. Nad sobą znalazła cztery wgłębienia, dwie małe plamki i jedno odpryśnięcie farby. Uśmiechnęła się, wyprana z jakichkolwiek emocji. Czuła w sobie pustkę, nie mogła wykrzesać nawet odrobinki nienawiści. Gdzieś w głębi duszy uwierzyła, że była winna każdej krzywdy Danielle. Chciała ją za to przeprosić, ale doszła do wniosku, że teraz nie będzie miała jak.
                Jej przemyślenia przerwał donośny głos męski, zakłócający ciszę panującą na szpitalnych korytarzach.
­­-Nie obchodzi mnie to, doktorze! Organizujcie transport, helikopter – cokolwiek. Zabieram ją do domu, do najlepszej kliniki. Nie, nie obchodzą mnie pańskie przeciwwskazania. Proszę przygotowywać wypis.
                Amy zmarszczyła czoło, zastanawiając się czyj opiekun mógłby być aż tak stanowczy. Nie dane jej było rozmyślać długo, gdyż do sali wpadł jej ojciec. Potargany, zdruzgotany, kilka kilogramów lżejszy, ale wciąż jej tato. Spojrzał na nią i wystarczył ułamek sekundy by wydusił z siebie krótkie „Tak mi przykro”. Podszedł do niej i usiadł na krzesełku.
-Nie ma czego być przykro. Sama się w to wpakowałam – mruknęła, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Czuła się dziwnie w towarzystwie swojego ojca po tym, jak odrzucił Danielle. Przecież ona też była jego córką, jak mógł?
                A co, jeśli to ona stałaby na miejscu Danielle? Jak czułaby się gdyby jej własny ojciec wystawił ją za drzwi? Może nie usprawiedliwiało to całkowicie zachowania dziewczyny, ale na pewno w małym stopniu była usprawiedliwiona.
-Chcę zabrać cię do domu. Trochę naściemniałem, że załatwię ci prywatną klinikę. W zasadzie to załatwiliśmy ci wizyty domowe, posprzątaliśmy w twoim pokoju i wszystko na ciebie czeka.  Musisz odpoczywać, a tylko w Irlandii wypoczniesz. Tu ciągle coś się dzieje. Zawsze masz jakieś kłopoty przez osoby trzecie.
-Tato, ale…
-Amy – wyraz twarzy jej ojca był surowy, choć gdzieś pod tą maską przebijało się poczucie winy – Po prostu się zgódź. To dla twojego dobra.
                Brunetka westchnęła cicho wiedząc, że i tak nie ma już nic do stracenia. Wystarczyło, że zabierze ze sobą walizkę z ubraniami, psa i mogła lecieć. Mogłaby zostać tam nawet na stałe, o ile Liam chciałby odwiedzać ją w Mullingar zamiast w Londynie. Wiedziała, że nie zrobi mu to żadnej różnicy, bo ich związek skazany był na ciągłe rozstania. Trasa, wywiady i ten cały ich świat zajmował naprawdę dużo czasu.
-Okej, mogę z tobą lecieć chociażby dzisiaj.

9 komentarzy:

  1. awwwwwwwwwww, ciesze się bardzo z pojawienia się z rozdziału. Warto było czekać na rozdział!

    Wreszcie odnaleźli Amy. Niech Danielle, poniesie konsekwencje za swoje czyny. Już chciała grać, że nic nie zrobiła, lol.
    Biedna Amy, niech wraca szybko do zdrowia! :) x
    Świetnie,że sobie przypomina co się zdarzyło w ciągu tych dni.
    Ugh, nie chcę by Amy tata zabrał ją do Irlandii, daleko od Liama.
    Mam nadzieję,że już wszystko będzie w porządku u Amy i Liama x

    Cudownie się czytało rozdział! x
    Do następnego! x

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny wygląd bloga x

    OdpowiedzUsuń
  3. pisalam to pewnie nie raz, ale powtorze - podoba mi sie to, co piszesz. dobrze ze Liam w koncu ja znalazl i wspanialebze Amybw koncu doszla do siebie.

    pozdrawiam,
    graphic-soul.blogspot.com ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chryste Panie! Jak dobrze, że Liam nareszcie znalazł Amy! Teraz wystarczy tylko mnóstwo opieki, spokoju i miłości, aby poczuła się lepiej.
    Danielle powinna wylądować w więzieniu w trybie natychmiastowym!
    Nie zasługuje na szansę życia pośród ludzi. Rozumiem, że została odrzucona przez ojca, ale żeby od razu mścić się na siostrze?
    Liam powinien pojechać razem z ukochaną, ale wiem, że ma swoje obowiązki.
    Oby wszystko się ułożyło! To taka udana para, za dużo złego przeżyli żeby teraz nie móc być razem.
    Dużo weny skarbie!
    Całuję <3
    [marked-ff]
    [gotta-be-you-darling]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń