piątek, 6 czerwca 2014

19.

11 komentarzy - nowy rozdział!


                -Tak strasznie mi głupio, że nie mogę odwołać kolejnego wyjazdu – mruknął Liam, trzymając Amy za dłoń. Brunetka wzruszyła ramionami, starając się skupić swój wzrok na czekoladowych tęczówkach swojego chłopaka. Wciąż miała lekkie zawroty głowy i siedzenie na wózku wcale nie pomagało jej w utrzymaniu jakiegokolwiek poziomu normalności wzrokowej.
-Odezwij się jak wylądujecie, chcę wiedzieć, że wszystko gra i wciąż za mną tęsknisz – odparła, ściskając delikatnie jego dłoń. Chłopak uśmiechnął się smutno. Nie lubił rozstań, a w tej chwili było jeszcze trudniej. Nie mógł patrzeć na to w jakim stanie jest jego dziewczyna. Widział, że dzielnie znosiła cierpienie i chciał jej w tym pomóc. Tymczasem niektórzy po prostu nie rozumieli, że miłość jest ważniejsza niż kariera muzyczna.
-Zawsze będę za tobą tęsknił. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, odrobinę połamaną, ale wciąż na pierwszym miejscu – złożył delikatny pocałunek na ustach swojej dziewczyny. Wiedział, że ten drobny gest musiał wystarczyć na długie tygodnie.
-Przyjeżdżaj najczęściej jak będziesz mógł, okej? – wciąż nie puszczała jego dłoni, nie zważając na to, że jej ojciec z niecierpliwością spogląda na nich przez szybę.
-Jasne. Jak będziesz już miała nowy numer to podaj mi go przez Kate. Zadzwonię najszybciej jak tylko się da – poprosił, a Amy skinęła twierdząco. Po chwili ciszy skinęła do ojca, by wepchnął wózek na pokład helikoptera, który jakimś cudem udało mu się zorganizować.
                Pomachała brunetowi na pożegnanie i obserwowała jak odsuwa się bardzo do tyłu, z dala od zasięgu helikoptera. Odmachał jej i odczekał, aż polecą w stronę Irlandii.
                Amy westchnęła cicho i wlepiła swój wzrok w zapięte pasy. Jakoś nie miała ochoty na to rozstanie.
*
2 miesiące później
                Amy oparła się o ścianę, upijając łyk bananowego koktajlu. Odpoczywała właśnie po kolejnej, męczącej sesji ze swoją rehabilitantką. Była na tyle padnięta, że nawet nie miała siły zadzwonić do Harry’ego by złożyć mu życzenia. I przy okazji zapytać, dlaczego Liam tak długo się nie odzywa.
                Ostatni raz rozmawiała z nim równo półtora miesiąca temu. Później jej ojciec zmienił telefon stacjonarny, a Amy nie miała okazji by kupić sobie komórkę. Oczywiście później to zrobiła, ale kiedy przekazała Kate swój numer – nie dostała żadnego odzewu. Z początku wydawało jej się, że mogło coś się stać. Ale potem widywała zdjęcia Liama z koncertów i miał się świetnie, więc po prostu odpuściła na jakiś czas. Nie miała nawet dostępu do Internetu, by móc do niego zadzwonić przez Skype’a.
                Siedziała więc codziennie z Nickiem, najmłodszym dzieckiem jej ojca. Oglądali razem bajki, a później młody szedł do przedszkola. Kiedy wracał odrabiali razem lekcje, a Amy później udawała się na swoje rehabilitacje. Nawetnie zorientowała się kiedy minęły dwa miesiące od tego nieszczęsnego zdarzenia. Wystarczyła jedna rozprawa i Danielle wylądowała w więzieniu. Dostała wyrok sześciu lat. Liam był oburzony, że jej odsiadka będzie trwała tak krótko. Natomiast Amy nie miała nic przeciwko decyzji sądu, wierzyła, że te sześć lat da jej napastniczce do myślenia.
                Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Z wahaniem spojrzała na kule, których jeszcze potrzebowała. Jej biodro nadal wymagało jakiegoś wsparcia, choć rehabilitacje bardzo jej pomogły. Po prostu potrzebowała większej stabilności.
                Dzwonek zadzwonił po raz kolejny, tym razem odrobinę bardziej uporczywie. Amy westchnęła i odstawiła szklankę na kuchenny blat. Złapała swoją kulę i podparła się na niej krzycząc, że już otwiera.
                Otwierając drzwi, nie spodziewała się, że zastanie za nimi Mike’a wraz z ich wspólną córeczką – Ronnie. Choć była zdziwiona, nic nie mogło zetrzeć uśmiechu jaki wkroczył na jej usta.
-Hej, nie spodziewałam się was tutaj! – wydukała zaskoczona, usuwając się odrobinę w bok. Ronnie raźnym krokiem wleciała do środka, od razu odnajdując salon. Wiedziała, że u Amy może zachowywać się jak u siebie w domu. W końcu była jej ciocią, nie mogło być inaczej.
                Mike wszedł do środka, składając na jej policzku delikatny pocałunek.
-Pomyślałem, że ten dzieciak może poprawić ci humor. W końcu jest owocem naszej współpracy – mrugnął do niej. Brunetka wywróciła oczyma, ale skinęła głową. Ronnie była czymś, czego teraz naprawdę potrzebowała.
-Dzięki – skinęła głową, udając się do salonu.
                Kiedy weszli do salonu, Ronnie usilnie próbowała ściągnąć szalik z kurtki. Nie wychodziło jej to, więc irytowała się coraz bardziej i bardziej, aż usiadła zrezygnowana i pisnęła pod nosem. Zarówno Amy jak i Mike zaśmiali się cicho.
-Jest taka jak ty. Zawzięta, uparta – mruknął Mike, kucając naprzeciwko dziecka – Chodź, wujek ściągnie z ciebie ten zły szalik. Ciociu, pomożesz? Chyba jestem na to za tępy.
                Amy odstawiła swoją kulę i ostrożnie podeszła do kanapy, w końcu siadając obok Ronnie. Wzięła małą na swoje kolana i uśmiechnęła się szeroko. Tęskniła za tym dzieckiem. Nawet nie wiedziała jak bardzo.
                Zajęło im kilka minut by ściągnąć z dziecka ubranie wierzchnie. Choć zima w tym roku była łagodna, prawni opiekunowie Ronnie dbali o to, by mała się nie zaziębiła. Chuchali na nią i dmuchali, byleby tylko znów nie zachorowała. Już zbyt wiele przeszła.
                Choć Ronnie miała niegdyś kasztanowe włosy – tak jak Mike w dzieciństwie – teraz zaczęły robić się coraz ciemniejsze. Aktualnie były barwy ciemnej czekolady. Ronnie obróciła się odrobinkę i spojrzała na Amy swoimi niebieskimi oczyma.
-Kiedy ona tak urosła? – Amy zadała to pytanie, choć wyraźnie nie oczekiwała odpowiedzi. Mike wzruszył ramionami.
-Dzieci zawsze szybko rosną. Hej, Amy. Mogę zrobić wam zdjęcie? Kiedyś będziemy mieli pamiątkę i może Ronnie nie znienawidzi nas w przyszłości, co?
                Brunetka skinęła głową, dosuwając się lekko do oparcia sofy. Poprawiła Ronnie na swoich kolanach. Mała dziewczynka wierciła się na jej kolanach, ciągle powtarzając jakieś niezrozumiałe wyrazy. Być może jej adopcyjni rodzice potrafili rozwiązać ten rebus słowny. Amy wolała jednak posługiwać się mową dla zwykłych ludzi.
                Mike pstryknął szybko kilka fotek swoim telefonem. Po chwili to Amy objęła zawód fotografa i zrobiła ojcu dziecka kilka zdjęć z roześmianą Ronnie.
                Uśmiechnęła się zadowolona, kiedy Mike tłumaczył Ronnie jak działa mechanizm robienia zdjęć. Była pewna, że dziecko nic z tego nie rozumie, ale sposób w jaki jej biologiczny ojciec angażował się w tak błahą opowiastkę sprawiał, że czuła się rozczulona.
-Weź małą do pokoju Nick’a, tam jest mnóstwo zabawek. Ja zrobię wam coś do picia, wezmę jakieś słodycze i zaraz wracam.
-A nie lepiej żebym to ja przyniósł te wszystkie rzeczy? Nie jesteś zbytnio stabilna, jeszcze wszystko rozlejesz – Mike wyszczerzył się w uśmiechu. Amy wywróciła oczyma wzdychając głęboko.
-Wszystko jedno i tak znasz ten dom jak własną kieszeń – uśmiechnęła się uroczo, wstając z kanapy. Wzięła Ronnie za rękę i zaprowadziła ją do pokoju swojego przyrodniego brata.
*
                Dzwonek do drzwi przeszkodził w pracy mężczyźnie w podeszłym wieku. Tom z wyraźnym zrezygnowaniem na twarzy podniósł się ze skórzanego fotela w swoim biurze. Gdzieś z góry dobiegł do niego śmiech Amy. Dziewczyna reagowała na jakiś żart Mike’a. W sumie to nawet się cieszył, że były chłopak jego córki postanowił ją odwiedzić. Gdzieś w głębi miał nadzieję, że Mike zakręci się wokół Amy bardziej i tym samym przekona ją, żeby została w Mullingar na stałe. W Londynie czekało na nią zbyt wiele niebezpieczeństw. Zacząwszy na jej szczenięcej miłości do Liama.
                Dźwięk dzwonka rozległ się natarczywiej po całym domu. Tom wyszedł ze swojego niewielkiego gabinetu i udał się do drzwi, w międzyczasie krzycząc do Amy, że on otworzy. Odsunął zasuwkę i nacisnął na klamkę ciągnąc ją w swoją stronę.
-Dzień dobry, zastałem Amy? – młodzieniec uśmiechnął się przyjaźnie, a jego oczy błyszczały z niecierpliwości. Ojciec brunetki zirytował się lekko wychodząc na zewnątrz. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie, przyjmując dość władczą postawę.
-Jest – odparł spokojnie.
-Um… Świetnie. Czy mógłbym z nią porozmawiać? – zapytał Liam, odrobinę zdziwiony zachowaniem ojca Amy. Przecież zawsze byli w przyjacielskich relacjach, cóż mogło się zmienić od ostatniego spotkania?
-Amy jest zajęta budowaniem relacji z ojcem swojego dziecka – ton głosu Toma był zadziwiająco spokojny. Natomiast w środku mężczyzna gotował się z irytacji. Dwa miesiące nie dawał znać o sobie, nie przyjechał, nie postarał się o nowy numer do swojej dziewczyny… A teraz co? Jak gdyby nigdy nic przychodzi i próbuje z nią porozmawiać? Tom jeszcze bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Liam nie był odpowiednim materiałem na chłopaka jej rodzonej i jedynej córki.
                Liam odsunął się krok do tyłu, zbity z tropu odpowiedzią ojca Amy. O co chodziło z tym budowaniem relacji? Przecież… Nie, to nie było możliwe, że Amy nagle postanowiła wrócić do Mike’a!
-Przepraszam, ale ja muszę z nią porozmawiać. Próbowałem skontaktować się z nią w ciągu tych dwóch miesięcy niezliczoną ilość razy. Nikt nie ma do niej numeru telefonu, nawet jej przyjaciółka. Nie możemy się z nią skontaktować, numer domowy też państwo zmienili. O co chodzi?
-Trzeba było przyjechać. Czego się nie robi dla miłości, co? Chyba, że jej nie kochasz. Twój problem – Tom wzruszył ramionami – Jednak chciałbym, żebyś więcej tutaj nie przychodził. Pozwól jej ułożyć sobie życie z dala od ciebie, twoich koleżków i całego tego londyńskiego syfu.
-Ja… Nie mogłem, miałem trasę i… - Tom urwał wypowiedź Liama machnięciem ręki.
-Skoro trasa jest dla ciebie ważniejsza od bycia przy mojej córce… To wysnuj jakieś wnioski i zniknij. Będzie jej lepiej bez ciebie.
                Jakby na potwierdzenie tych słów, z góry dobiegł ich radosny pisk Ronnie i śmiech Mike’a. Amy natomiast grała coś na gitarze, głośno podśpiewując. Liam zacisnął dłonie w pięści, opanowując swoje głębokie zdenerwowanie.
-Dobrze pan wie, że to moja praca!
-Cóż, zatem nie pozwólmy by twoja praca sprawiła, iż moja córka będzie nieszczęśliwa. Daj spokój, odejdź z godnością.
-Nie po to tyle razy o nią walczyłem, żeby teraz odpuścić.
-Twoje starania poszły na marne. Nie pozwolę, żebyś kręcił się koło mojej córki.
-O co panu chodzi do cholery? – Liam podniósł głos. Jego nerwy już dawno przestały trzymać się w ryzach.
-Daj spokój. Nie było cię przez dwa miesiące, zniknij na kolejne dwa. Daj jej zapomnieć. To przez ciebie miała ten cholerny incydent z Danielle!
-Słucham? Przeze mnie? Dość. To pańska córka i to pan nie wziął odpowiedzialności za jej wychowanie!
                Tom odepchnął się ramieniem od drzwi. Wyciągnął przed siebie prawą dłoń i tym samym wskazał Liamowi drogę do czarnego auta zaparkowanego przy krawężniku.
-Tam jest dwój samochód. Jedź na lotnisko, wracaj do swojego drogiego mieszkania. Zabaw się z kumplami, napij się w klubie. Porób sobie zdjęcia z fanami. Rób czego tylko zapragniesz. Ale moją córkę zostaw w spokoju. I nigdy więcej tutaj nie przychodź.
                Ojciec Amy szarpnął za klamkę i otworzył drzwi. Nie rzucił chociażby jednego spojrzenia w kierunku zdziwionego Liama. Ba, chłopak wydawał się być poirytowany nagłą zmianą zachowania Toma. Ale on miał to gdzieś. Jeszcze tylko jeden krok i miał raz na zawsze zatrzymać przy sobie ukochaną córkę. Skoro Danielle kiedyś miała wyjść z więzienia i bezprawnie chodzić po ulicach Londynu, to on nie zamierzał na to pozwolić. Amy musiała być przy nim, w Mullingar. Tu znaleźć chłopaka, być może wyjść za niego za mąż. Powinna zatrudnić się w jakimś przedszkolu, przecież najbardziej kochała współpracę z dziećmi. A przede wszystkim musiała dojść do siebie, bo nic tak mocno nie rozbiło jej psychicznie jak owe uprowadzenie. Chociaż wiedział, że to po części jego wina to wolał zapobiec kolejnym nieszczęśliwym zdarzeniom.
                Prędzej czy później Liam by ją zostawił. Albo ona by to zrobiła. Związek na odległość nigdy nie miał prawa bytu. Tom wszedł do kuchni i nalał sobie niedawno zaparzonej kawy. Usiadł przy stole i upił łyk napoju, będąc w pełni zadowolonym ze swojego czynu.
-Tato, kto to był? – Amy stanęła w drzwiach kuchni podpierając się na swojej kuli.
-Nikt ważny. Mike i Ronnie już poszli? – mężczyzna podniósł się z krzesła i odstawił, pustą już filiżankę, na blat.
-Uhm, przed chwilą. Ale siedziałeś taki zamyślony, że nawet nie zauważyłeś jak się z tobą żegnali – Amy oparła się ramieniem o ścianę. – To kto to był?
                Tom spojrzał na swoją córkę, wiedząc, że ten moment będzie idealny. Co prawda zamierzał skłamać, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy.
-Cóż, to był Liam.
                Usta brunetki rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Dlaczego go nie wpuściłeś?
-Byłaś zajęta… A poza tym chciał ci tylko przekazać, że więcej się nie zobaczycie.
-Słucham?
-Powiedział, że jest zbyt zajęty trasą i nie ma czasu na jakiekolwiek związki. Przykro mi córeczko… - mężczyzna uśmiechnął się smutno, wymijając Amy w drzwiach. Zostawił ją samą, przerażoną i rozczarowaną.
                Brunetka usiadła na krześle w kuchni, ignorując przeszywające ukłucie w biodrze. Jej dłoń mimowolnie powędrowała do ust, tłumiąc nieopanowany ból. Czy to dlatego się nie odzywał? Bo trasa była ważniejsza niż ona sama? Dlatego postanowił odejść?
                Jedno było pewne. Znowu dostała kopa po tyłku. Dlaczego nie mogło być normalnie?



Jezu, ale ze mnie zły człowiek ;-;

7 komentarzy:

  1. Nienawidzę tego tego Toma. Jest okropny, jak mógł zniszczą to co było między tego córka a Liamem? Przecież Li dobrze i zgodnie z prawda powiedział że nie miał kiedy przyjechać ale zastanawia mnie jedna rzecz. Skoro Amy podała Liamowi swój nowy numer przez Kate to dlaczego chłopak powiedział że go nie dostał? A może to ja coś źle zrozumiałam? No nic. Rozdział nawet fajny, chociaż niewiele się w nim dzieje.

    Pozdrawiam! X

    OdpowiedzUsuń
  2. Andrea chyba że Kate jest w zmowie z jej ojcem biedny Liam i biedna Amy :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo,że pojawił się rozdział. Wczoraj przeczytałam, ale przepraszam, że tak późno komentuje :) x
    .
    .
    Nienawidzę ojca Amy. Wszystko rujnuje. Jeszcze wmawia głupoty Liamowi i Amy ;/ Niech się dowiedzą prawdy obydwoje,że wkręca ich ojciec Amy. Mam nadzieję,że Liam się nie podda i będzie walczył oraz mam nadzieję że nie uwierzył mu. Jeszcze zwala winę na Liama. To jego wina,że Dan, jego córka, miała porypane w głowie. Dan dostała zamało, powinna dostać powyżej 10 lat, hahahah

    Świetny rozdział jak zwykle! Czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  5. Zły z Ciebie człowiek, oj zły! Już myślałam, że wszystko się ułoży, ale nie. Twoja wyobraźnia jest tak nieprzewidywalna, że niczego nie mogę być pewna.
    Kompletnie nie rozumiem tak niskiego wyroku, więc łączę się w bólu z Liamem.
    Za to ojciec Amy wiele stracił w moich oczach. To nie wina Payne'a, że Danielle się mściła tylko jego! Trzeba było wziąć odpowiedzialność za wszystkie swoje dzieci! Nie mogę pojąć, że Li tak łatwo dał się przekonać, że Amelie będzie lepiej bez niego, no kurde. Powinien ją zawołać, wejść na siłę i wszystko jej wytłumaczyć. Przede wszystkim zobaczyłby, że nie łączy ją już nic z byłym chłopakiem.
    Amy też mnie zawiodła. Skoro tak go kocha, powinna walczyć o kontakt z nim, a nie odpuszczać. Raz już to zrobiła i nie wyszło jej to na dobre! Oby ktoś zakończył tą ich złą passę, bo nie mogę już patrzeć jak się męczą bez siebie.
    Całuję <3
    [marked-ff]
    [gotta-be-you-darling]
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń