Słabo tutaj z komentarzami, więc teraz zupełnie na serio:
11 komentarzy - nowy rozdział.
Jeśli będzie mniej niż wyznaczona ilość - rozdział się nie pojawi.
Dziękuję ;)
Mijały
kolejne dni, a ona wprost nie mogła pogodzić się z tym, że Liam nagle
postanowił ją zostawić. W Internecie znalazła numer do managmentu, ale
dowiedziała się tylko tego, że nie mogą podać jej numeru do Liama. To wszystko
załamywało ją coraz bardziej, ale obiecała sobie, że tym razem nie podda się
wpływowi jakiegoś faceta.
Tak
obiecała sobie ostatnio. Zawsze wiedziała, że ona i Liam to nie związek na całe
życie. Choć chłopak tak się zarzekał, domyślała się, że kiedyś zakręci się
wokół niego dużo piękniejsza i mądrzejsza dziewczyna, a potem to już będzie z
góry.
Tego
dnia miała wybrać się do lekarza na wizytę kontrolną. Zerwała się więc o
godzinie ósmej rano i zaczęła swoje przygotowania. Wzięła prysznic, wysuszyła
włosy, pomalowała się i ubrała. Zwykle zabierało jej to ponad godzinę czasu,
ale odkąd była poturbowana musiała zaklepać go odrobinę więcej.
Nawet
nie zjadła śniadania choć macocha tak bardzo na to nalegała. Amy miała
wrażenie, że to przez to, iż po wypadku nie odzyskała swojej dawnej wagi. Nadal
miała ogromną niedowagę, ale chyba już każdy zdążył się do tego przyzwyczaić.
Kiedy
już odbębniła wszystkie poranne czynności, położyła się na łóżku i wzięła w
dłonie swój telefon. Ciężko jej było przestawić się na ten model, bo była bardzo
przywiązana do poprzedniego urządzenia. Włączyła twittera, bo ostatni raz była
tam w dniu urodzin Harry’ego. Nie miała i do niego numeru telefonu, więc dziwny
portal społecznościowy musiał wystarczyć. Przejrzała kilkadziesiąt powiadomień
i odpisała na wybrane. Ot tak, by zabić czas.
Odpisała
również na tweeta El, w którym pisze, że muszą się spotkać. Zaprosiła ją do
Mullingar, bo jej ojciec miał ostatnio jakiegoś bzika na punkcie wychodzenia
Amy z domu.
Kiedy
fani chłopców zorientowali się, że Amy jest online, zaczęli wysyłać tuziny
wiadomości o przeróżnych treściach. Wiele razy widziała pytanie o to, czy nadal
jest z Liamem. Nie miała zamiaru zwodzić ludzi, więc po prostu zabrała się za
odpisywanie.
„Nie, nie jesteśmy razem. Proszę, przestańcie zasypywać mnie
wiadomościami tego typu. Myślę, że Liam lepiej wyjaśni wam temat niż ja,
dziękuję x”. Po napisaniu tego tweeta zorientowała się, że musi już iść na
wizytę. W ostatniej chwili na timeline zauważyła zdjęcie roześmianego Liama,
wyśmienicie bawiącego się w klubie u boku jakiejś blondynki. Zirytowana wyszła
z aplikacji i schowała telefon do kieszeni spodni.
Zeszła
na dół, ubrała się odpowiednio do pogody i wyszła, nikomu nie mówiąc, że
opuszcza dom. Powoli zaczynała mieć dość tego rygoru, który ją obowiązywał. Nie
była już małą dziewczynką i nie trzeba było ślęczeć przy niej całą dobę, byleby
tylko nie zrobiła sobie krzywdy.
Mogła
zamówić sobie taksówkę, bo spacer z kulą był naprawdę uciążliwy. Ale
potrzebowała chwili namysłu, żeby móc pozbyć się tej pustki ze środka.
Ostatniego wieczoru zauważyła, że nawet nie płakała po tym dziwnym rozstaniu.
Uświadomiła sobie, że z chwilą, gdy ojciec powiedział jej o wizycie Liama
wszystko przestało ją obchodzić. Wszystko co działo się w jej życiu nie miało
żadnego znaczenia, a każdą czynność odbębniała ot tak, by mieć święty spokój na
resztę dnia, który zazwyczaj potrafiła spędzić przed telewizorem/laptopem.
Zamieniała się w typowego dzieciaka, który ma cały świat gdzieś. Skoro ona nie
była szczęśliwa, to nikt inny nie miał prawa taki być za jej przyczyną. Miała
zamiar żyć i w pewnym momencie wziąć się za siebie, ale na razie wolała żyć w
samotności.
Pół
godziny później siedziała w gabinecie lekarskim i grzecznie odpowiadała na
każde zadane pytanie. Starała się mówić wszystko. Czy coś ją boli, jak stoi ze
swoimi przeżyciami psychicznymi itd. Została zważona, gruntownie przebadana i
przepytana. Co prawda pan doktor był nadzwyczaj miły, ale Amy i tak nie miała
ochoty na pogawędki.
-Musisz zacząć jeść – wypomniał jej mężczyzna, wpisując wagę
do białej karty. Amy spojrzała na swoje dłonie, nie wiedząc jak grzecznie
powiedzieć, że nie da się jeść więcej niż ona je.
-Jem regularne posiłki- odpowiedziała po chwili – To nie
moja wina, że mój organizm postanowił zostać przy takiej wadze. Widocznie to mu
odpowiada.
Mężczyzna
uniósł wzrok i spojrzał na nią troskliwie. Nienawidziła tych spojrzeń, bo
zawsze oznaczały, że jest jakąś głupią małolatą i nic nie wie o życiu.
-Amy, masz dzisiaj umówioną wizytę u psychologa? – zapytał
delikatnie, choć i tak ją zirytował. Nie była psychiczna, żeby tak ją
traktowano! Mimo to zachowała odrobinę taktu i nie wybuchła gniewem.
-Mam umówioną wizytę. I tak, mam zamiar tam pójść.
Prosiłabym tylko, żeby nie patrzył pan na mnie jak anorektyczkę, bo nią nie
jestem. Po prostu nie potrafię przybrać dawnej wagi, a wy to wyolbrzymiacie.
-Próbuję ci tylko powiedzieć, że jeśli nie nabierzesz trochę
ciała, to dłużej będzie trwała twoja rekonwalescencja. Nie patrz na mnie, jak
na twojego wroga. Staram się pomóc – lekarz odparł jej atak, zachowując przy
tym kamienną twarz, na której widniał łagodny uśmiech. Amy westchnęła cicho i
ponownie wbiła swój wzrok w dłonie.
-Przepraszam, jestem przewrażliwiona – burknęła. Lekarz
zapewnił ją, że nic nie szkodzi i zaczął wypisywać na małej karteczce
zalecenia, do których miała się zastosować.
Godzinę
później opuściła klinikę z duszą na ramieniu. Pani psycholog zapewniła ją, że
wszystko wraca do normy i skierowała ją do dietetyka, który miał jej pomóc w
odzyskaniu normalnej wagi. Oczywiście dziesięć razy nazwała ją chudziną i
kruszynką ot tak. Amy miała wrażenie, że robi to po to by ją zirytować, ale się
nie odzywała. Miała zamiar odbębnić to spotkanie i mieć spokój na dwa tygodnie.
-Amy, poczekaj! – głos Mike’a dobiegł ją ze sporej
odległości. Brunetka skrzywiła się, bo nie miała ochoty na jakiekolwiek
spotkania. Ale przybrała uśmiech na usta i odwróciła się w jego kierunku. Biegł
w jej kierunku, trzymając na rękach ich córeczkę. Brunetka pomyślała, że mają
coraz lepsze kontakty.
-Chyba bym przebiła cię moją laską, gdybyś ją upuścił –
mruknęła zgryźliwie, przejmując od mężczyzny swoje dziecko. Ronnie objęła ją
mocno za szyję i powitała sprzedając jej obślinionego całusa w szyję. Amy
oparła się o kulę i zaśmiała cicho. To dziecko miało magiczny wpływ na jej
samopoczucie.
-Coś ty, to też moje dziecko. W życiu bym jej nie upuścił.
Poza tym – podobało jej się, piszczała jak mały wariat.
Amy
postawiła Ronnie na ziemi, bo nie miała siły dalej ją trzymać na rękach i jednocześnie
stać w miejscu. Złapała dziewczynkę za dłoń i uśmiechnęła się czule. Mogłaby
się przyzwyczaić do takiego obrazka.
-Co tu robicie? – zapytała brunetka, sięgając do tylniej
kieszeni po telefon. Odrzuciła połączenie przychodzące od jej ojca i schowała
urządzenie do torebki.
-Usłyszałem od ptaszków, że ostatnio chcesz się odizolować
od świata i postanowiłem zrobić to z tobą. Też nie chce mi się słuchać gadania
tych wariatów, a tak to przynajmniej popatrzę sobie na piękną kobietę i nasze
cudowne dziecko.
Amy
spuściła wzrok na ziemię, czując jak jej policzki przybierają barwę maliny.
-Nie przyzwyczajaj się tak, bo dziecko prawnie nie jest
nasze.
-Cóż, za marzenia nie palą na stosie, przynajmniej tak
słyszałem. – Mike wzruszył ramionami. Amy spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
Miał rację, marzyć mógł każdy. A oni chociaż przez chwilę mogli zajmować się
Ronnie i wyobrażać sobie, że tworzą szczęśliwą rodzinę.
-Co racja to racja.
-To co, gorąca czekolada i ciacho załatwią sprawę?
*
Harry
wiercił się na siedzeniu w samochodzie, nieustannie mamrocząc coś pod nosem.
-Styles, usadź swoje dupsko na miejscu. Głowa mnie boli od
tego twojego gadania – westchnął Niall, opierając się o szybę auta. Liam
zerknął na Harry’ego, który najwyraźniej śpiewał, a nie mówił. Wyglądał jakby
się czegoś naćpał, ale mimo wszystko było to zabawne.
-Sądzisz, że te kilka dni w twoim magicznym domku sprawią,
że wszystko wróci do normy? – Zayn przeciągnął się na przednim siedzeniu,
patrząc z ukosa na ich szofera.
-Oj daj spokój, każdemu z nas należy się chwila wypoczynku.
A w Mullingar nikt nie wie, że mam mały domek na uboczu.
-Najlepiej jakby każdy z nas został w swoich londyńskich
domach. Przed fanami nic się nie ukryje – westchnął Payne, wyciągając telefon z
kieszeni spodni.
-Chciałeś sławy to ją masz, nie rozumiem dlaczego narzekasz
– odparł Niall, najwyraźniej jako jedyny nie przejmując się tym całym
zgiełkiem.
-Niall, dobrze wiesz, że nie chodzi mu o fanów. Boi się, że
na rogu zobaczy Amy z tym swoim gościem.
-Swoją drogą to jakaś bzdura, przecież nigdy nie zostawiłaby
cię dla jakiegoś fagasa. Nie po tym co razem przeszliście – nawet Harry
postanowił przyłączyć się do tematu. Tylko Louis siedział wciśnięty między
Stylesa i Malika, nie odzywając się ani słowem. Może dlatego, że już dawno
odpłynął, słuchając utworów na słuchawkach ze swojej playlisty.
-Możemy zmienić temat? Sądziłem, że mieliśmy odpocząć od
tego wszystkiego, zrobić sobie męski wypad. A wy ciągle o niej. Zaraz wysiądę i
wrócę na piechotę na lotnisko. W Londynie przynajmniej nikt nie truje mi tyłka
o tym, że moja dziewczyna kopnęła mnie w cztery litery.
Niall
wyrwał się do przodu i kazał zjechać kierowcy na pobocze.
-Co jest, zwariowałeś? – warknął oburzony Harry.
-Rozmawiając o Amy… Patrzcie! – Niall pokazał w kierunku
małej kawiarni, do której wchodziła Amy, Mike i jakaś mała dziewczynka. Liam
zacisnął żeby i spojrzał w innym kierunku. Słowa ojca Amy się potwierdziły.
Dziewczyna miała go gdzieś, jak zwykle wrócili do punktu zero.
-Idź tam! – Harry uderzył go w ramię i niemalże zaczął
wypychać go z auta.
-Styles, uspokój się! To nic nie da, nie widzisz, że jest
szczęśliwa?! – odkrzyknął Liam, otrącając jego dłonie.
-Masz prawo na jakieś wyjaśnienia! Zerwała z tobą przez jej
własnego ojca, coś tu jest nie halo!
Liam
nie odezwał się słowem, chociaż wiedział, że Harry ten jeden jedyny raz ma
rację. Powinien tam pójść, ale bał się odrzucenia. Miał wrażenie, że nie
wytrzyma szczęśliwego, rodzinnego obrazka. Widok łaszącego się Mike do Amy,
uderzyłby go w twarz i skończyłoby się na aferze w mediach.
-Dobra, sam tam pójdę. Mi też należą się wyjaśnienia,
dlaczego się wcale do nas nie odzywa.
-Nie idź tam, nie psuj jej dnia – burknął Liam.
-A ona tobie może psuć? Jezu, zabierz ten tyłek. Wychodzę –
burknął Harry i jakimś cudem wydostał się z zapchanego samochodu.
Poprawił
guziki swojego długiego płaszcza i rozejrzał się wokół. Przeszedł przez ulicę,
chociaż nie było w tym miejscu przejścia. Przemieszczał się na tyle szybko, że
nie dał chwili by fani zorientowali się, że tu jest.
Wszedł
do kawiarni i z ulgą stwierdził, że nie ma tam nikogo oprócz starszej pary,
kelnerów i Amy z nową rodzinką. Podszedł do nich, ignorując zapytania kelnera o
to, co mógłby mu podać.
-Harry! – Amy wydawała się być zdziwiona tym, że widzi go w
Mullingar. Brunet rzucił spojrzenie w kierunku Mike'a i małej dziewczynki. Byli
do siebie strasznie podobni. Każdy z boku mógł potwierdzić, że to młodzi
rodzice z ich dzieckiem.
-Musimy pogadać. Teraz.
Brunetka
uniosła brwi ku górze i wzruszyła ramionami.
-Wal, nie mam przed nimi żadnych tajemnic.
-Amy, tu chodzi o ciebie i Liama. Nie sądzę, żeby twój nowy
chłopak miał ochotę tego wysłuchiwać.
-Mój kto? – brunetka zaczęła się śmiać, a po chwili
dołączyła do niej dziewczynka, choć ona nie wiedziała czemu się śmieje. Przez
głowę Harry’ego przeleciała myśl, że nawet śmieją się identycznie. Rzadko kiedy
spotyka się takie podobieństwo.
-Nie jesteśmy razem – wyjaśnił Mike, podając swojej córce
ciasteczko.
-Nie? – zdziwił się Harry.
-Chodź, porozmawiamy na zewnątrz – Amy podniosła się z
krzesła, wspierając się szarą kulą. Założyła kurtkę i udała się do wyjścia,
każąc Harry’emu podążać za nią.
Kiedy byli
na zewnątrz, brunetka usiadła na małej ławeczce i klepnęła miejsce obok siebie.
-Przepraszam, nie umiem jeszcze stać długo w jednej pozycji.
– wyjaśniła, wyciągając z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Brunetowi nie
spodobało się to, że Amy znów pali, ale nie skomentował tego słowem.
-Słuchaj, po pierwsze jestem na ciebie cholernie wściekły,
bo nie odezwałaś się ani słowem. Nie miałem nawet do ciebie numeru, by cię
opieprzyć!
-To dziwne, bo wysyłałam Kate wiadomość, żeby przekazała mój
numer dalej – Amy uniosła brew, zaciągając się.
-Kate wyjechała do Paryża i na ten czas ma inny numer, bo z
tamtego starego strasznie drogo wychodziły jej rozmowy – mruknął Harry.
Amy
westchnęła cicho i wzruszyła ramionami.
-Widzisz, nie wszystko zawsze jest po naszej myśli.
-Serio? – pionowa zmarszczka pojawiła się między brwiami
Harry’ego – Sądziłem, że się przyjaźnimy.
-Przecież się przyjaźnimy, Harry… - brunetka uśmiechnęła się
łagodnie.
-Jakoś nie odczuwam tej twojej przyjaźni. Już wolałem, jak
beczałaś codziennie, bo przynajmniej wtedy pokazywałaś jakieś emocje.
-Hej, nie naskakuj tak na mnie! – oburzyła się Amy – Co ci
mam powiedzieć? Nie miałam z wami kontaktu, nie z mojej winy!
Brunet
przymknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył zobaczył, że Zayn przygląda im
się z zaciekawieniem, siedząc dokładnie naprzeciwko nich, schowany za ciemnym
kapturem.
-Amy, wyjaśnijmy coś sobie. Jeśli chciałaś, żebyśmy się
odwalili od ciebie – wystarczyło powiedzieć. Zabrałaś się do Mullingar i potem
nie odezwałaś się słowem.
-A ty się odezwałeś, przepraszam? Myślisz, że ja będę za
wami biegać i błagać o chwilę uwagi?
-Co się z tobą stało? – zapytał Harry, choć wolał o to nie
pytać.
-Dlaczego zawsze ze mną? Dlaczego nie poszukacie winy w
sobie? Nie zauważyłeś, że kiedy Liam postanawia mnie zostawić, to nie mam
ochoty was oglądać? Pomyśl, że czasem jest ciężko od nowa przyzwyczajać się do
samego siebie. Do cholery, nie mam tyle cierpliwości co inne dziewczyny. Ze mną
się jest, albo nie. Nie mam zamiaru błagać o jego miłość. Jeśli nie miał dla
mnie czasu od początku to mógł mi o tym powiedzieć. Wystarczyło kilka słów i
dałabym sobie spokój. A nie, muszę się o tym dowiadywać od mojego ojca! Poza
tym, zawsze będziesz moim przyjacielem, potrzebujesz tego na papierze?
Harry w
szybkim tempie przetwarzał otrzymane informacje. To Liam zerwał z Amy? A nie na
odwrót?
-Czekaj, coś tu nie gra. To nie ty z nim zerwałaś?
Matko święta! Czemu w takim monencie skończyłaś ten rozdział? Kurde no!!! Ale rozdział jak zwykle cudowny i czekam z niecierpliwością na następny xx @onlyxbelieve
OdpowiedzUsuńJuż tak na początku czytałam i myślałam, że to już koniec ich związku.. Jeszcze jest nadzieja,że będą razem. Niech wszystko sobie wyjaśnią. Ugh, wkurzył mnie Liam,że nie próbował się dowiedzieć od niej samej, tylko uwierzył jej ojcu. Amy przynajmniej próbowała coś.
OdpowiedzUsuńDzięki Harry,że poszedłeś do niej, bo tak by pewnie Liam ani Amy by się nie spotkali i nie wyjaśnili lub coś!
Niech teraz się spotkają i wyjaśnią :D
dziękuję,że piszesz! do następnego x
OdpowiedzUsuńWydaje się być jakiś krótki :x
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, ze dodałaś ;) Mam nadzieję, że się dogadają <3
Czekam :*
Uwielbiam to ;)
OdpowiedzUsuńOmg... ale sie porobilo. Bez obrazy, ale ojciec Amy to SKURWIEL... HAHAHHAHAHHA ey ale na serio, tak zniszczyc komus zycie? Przesadzil... Nadal czytam to ff, chodz wchodze tu rzadko i zostawiam komentarze.pod biezacymi rozdzialami, a bie robie tego w tych ktore nadrabiam i mam nadzieje ze nie masz mi tego za zle. Pozdrawiam i zycze weny. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń@_MyLovelyNiall
Może w końcu się wszystko wyjaśni :) Ojciec Amy mnie mega wkurzył bo jak on w ogóle mógł tak wtrącić się w życie córki? Mam nadzieję, że kiedy dowie się prawdy to sobie z nim pogada... :D
OdpowiedzUsuńJej :) Nowy rozdział :d Mega =) Z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo ładnie się bawią tam :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKompletnie nie rozumiem Liama i Amy. Podobno tak mocno się kochają, a w ogóle nie walczą. Tak łatwo dają sobie wmówić bzdury i odpuszczają! Weźcie się w końcu w garść, no!
OdpowiedzUsuńPrzecież to są właśnie te dwie połówki jednego jabłka. Muszą być razem.
Bardzo się cieszę, że chociaż Harry tam myśli i wziął sprawy w swoje ręce. Gdyby nie on nic by się nie wyjaśniło.
Dziękuję Bogu za Stylesa!
Całuję <3
@Gattino_1D
[marked-ff]
[gotta-be-you-darling]