piątek, 13 czerwca 2014

20.

Słabo tutaj z komentarzami, więc teraz zupełnie na serio:
11 komentarzy - nowy rozdział.
Jeśli będzie mniej niż wyznaczona ilość - rozdział się nie pojawi. 
Dziękuję ;)


                Mijały kolejne dni, a ona wprost nie mogła pogodzić się z tym, że Liam nagle postanowił ją zostawić. W Internecie znalazła numer do managmentu, ale dowiedziała się tylko tego, że nie mogą podać jej numeru do Liama. To wszystko załamywało ją coraz bardziej, ale obiecała sobie, że tym razem nie podda się wpływowi jakiegoś faceta.
                Tak obiecała sobie ostatnio. Zawsze wiedziała, że ona i Liam to nie związek na całe życie. Choć chłopak tak się zarzekał, domyślała się, że kiedyś zakręci się wokół niego dużo piękniejsza i mądrzejsza dziewczyna, a potem to już będzie z góry.
                Tego dnia miała wybrać się do lekarza na wizytę kontrolną. Zerwała się więc o godzinie ósmej rano i zaczęła swoje przygotowania. Wzięła prysznic, wysuszyła włosy, pomalowała się i ubrała. Zwykle zabierało jej to ponad godzinę czasu, ale odkąd była poturbowana musiała zaklepać go odrobinę więcej.
                Nawet nie zjadła śniadania choć macocha tak bardzo na to nalegała. Amy miała wrażenie, że to przez to, iż po wypadku nie odzyskała swojej dawnej wagi. Nadal miała ogromną niedowagę, ale chyba już każdy zdążył się do tego przyzwyczaić.
                Kiedy już odbębniła wszystkie poranne czynności, położyła się na łóżku i wzięła w dłonie swój telefon. Ciężko jej było przestawić się na ten model, bo była bardzo przywiązana do poprzedniego urządzenia. Włączyła twittera, bo ostatni raz była tam w dniu urodzin Harry’ego. Nie miała i do niego numeru telefonu, więc dziwny portal społecznościowy musiał wystarczyć. Przejrzała kilkadziesiąt powiadomień i odpisała na wybrane. Ot tak, by zabić czas.
                Odpisała również na tweeta El, w którym pisze, że muszą się spotkać. Zaprosiła ją do Mullingar, bo jej ojciec miał ostatnio jakiegoś bzika na punkcie wychodzenia Amy z domu.
                Kiedy fani chłopców zorientowali się, że Amy jest online, zaczęli wysyłać tuziny wiadomości o przeróżnych treściach. Wiele razy widziała pytanie o to, czy nadal jest z Liamem. Nie miała zamiaru zwodzić ludzi, więc po prostu zabrała się za odpisywanie.
„Nie, nie jesteśmy razem. Proszę, przestańcie zasypywać mnie wiadomościami tego typu. Myślę, że Liam lepiej wyjaśni wam temat niż ja, dziękuję x”. Po napisaniu tego tweeta zorientowała się, że musi już iść na wizytę. W ostatniej chwili na timeline zauważyła zdjęcie roześmianego Liama, wyśmienicie bawiącego się w klubie u boku jakiejś blondynki. Zirytowana wyszła z aplikacji i schowała telefon do kieszeni spodni.
                Zeszła na dół, ubrała się odpowiednio do pogody i wyszła, nikomu nie mówiąc, że opuszcza dom. Powoli zaczynała mieć dość tego rygoru, który ją obowiązywał. Nie była już małą dziewczynką i nie trzeba było ślęczeć przy niej całą dobę, byleby tylko nie zrobiła sobie krzywdy.
                Mogła zamówić sobie taksówkę, bo spacer z kulą był naprawdę uciążliwy. Ale potrzebowała chwili namysłu, żeby móc pozbyć się tej pustki ze środka. Ostatniego wieczoru zauważyła, że nawet nie płakała po tym dziwnym rozstaniu. Uświadomiła sobie, że z chwilą, gdy ojciec powiedział jej o wizycie Liama wszystko przestało ją obchodzić. Wszystko co działo się w jej życiu nie miało żadnego znaczenia, a każdą czynność odbębniała ot tak, by mieć święty spokój na resztę dnia, który zazwyczaj potrafiła spędzić przed telewizorem/laptopem. Zamieniała się w typowego dzieciaka, który ma cały świat gdzieś. Skoro ona nie była szczęśliwa, to nikt inny nie miał prawa taki być za jej przyczyną. Miała zamiar żyć i w pewnym momencie wziąć się za siebie, ale na razie wolała żyć w samotności.
                Pół godziny później siedziała w gabinecie lekarskim i grzecznie odpowiadała na każde zadane pytanie. Starała się mówić wszystko. Czy coś ją boli, jak stoi ze swoimi przeżyciami psychicznymi itd. Została zważona, gruntownie przebadana i przepytana. Co prawda pan doktor był nadzwyczaj miły, ale Amy i tak nie miała ochoty na pogawędki.
-Musisz zacząć jeść – wypomniał jej mężczyzna, wpisując wagę do białej karty. Amy spojrzała na swoje dłonie, nie wiedząc jak grzecznie powiedzieć, że nie da się jeść więcej niż ona je.
-Jem regularne posiłki- odpowiedziała po chwili – To nie moja wina, że mój organizm postanowił zostać przy takiej wadze. Widocznie to mu odpowiada.
                Mężczyzna uniósł wzrok i spojrzał na nią troskliwie. Nienawidziła tych spojrzeń, bo zawsze oznaczały, że jest jakąś głupią małolatą i nic nie wie o życiu.
-Amy, masz dzisiaj umówioną wizytę u psychologa? – zapytał delikatnie, choć i tak ją zirytował. Nie była psychiczna, żeby tak ją traktowano! Mimo to zachowała odrobinę taktu i nie wybuchła gniewem.
-Mam umówioną wizytę. I tak, mam zamiar tam pójść. Prosiłabym tylko, żeby nie patrzył pan na mnie jak anorektyczkę, bo nią nie jestem. Po prostu nie potrafię przybrać dawnej wagi, a wy to wyolbrzymiacie.
-Próbuję ci tylko powiedzieć, że jeśli nie nabierzesz trochę ciała, to dłużej będzie trwała twoja rekonwalescencja. Nie patrz na mnie, jak na twojego wroga. Staram się pomóc – lekarz odparł jej atak, zachowując przy tym kamienną twarz, na której widniał łagodny uśmiech. Amy westchnęła cicho i ponownie wbiła swój wzrok w dłonie.
-Przepraszam, jestem przewrażliwiona – burknęła. Lekarz zapewnił ją, że nic nie szkodzi i zaczął wypisywać na małej karteczce zalecenia, do których miała się zastosować.
                Godzinę później opuściła klinikę z duszą na ramieniu. Pani psycholog zapewniła ją, że wszystko wraca do normy i skierowała ją do dietetyka, który miał jej pomóc w odzyskaniu normalnej wagi. Oczywiście dziesięć razy nazwała ją chudziną i kruszynką ot tak. Amy miała wrażenie, że robi to po to by ją zirytować, ale się nie odzywała. Miała zamiar odbębnić to spotkanie i mieć spokój na dwa tygodnie.
-Amy, poczekaj! – głos Mike’a dobiegł ją ze sporej odległości. Brunetka skrzywiła się, bo nie miała ochoty na jakiekolwiek spotkania. Ale przybrała uśmiech na usta i odwróciła się w jego kierunku. Biegł w jej kierunku, trzymając na rękach ich córeczkę. Brunetka pomyślała, że mają coraz lepsze kontakty.
-Chyba bym przebiła cię moją laską, gdybyś ją upuścił – mruknęła zgryźliwie, przejmując od mężczyzny swoje dziecko. Ronnie objęła ją mocno za szyję i powitała sprzedając jej obślinionego całusa w szyję. Amy oparła się o kulę i zaśmiała cicho. To dziecko miało magiczny wpływ na jej samopoczucie.
-Coś ty, to też moje dziecko. W życiu bym jej nie upuścił. Poza tym – podobało jej się, piszczała jak mały wariat.
                Amy postawiła Ronnie na ziemi, bo nie miała siły dalej ją trzymać na rękach i jednocześnie stać w miejscu. Złapała dziewczynkę za dłoń i uśmiechnęła się czule. Mogłaby się przyzwyczaić do takiego obrazka.
-Co tu robicie? – zapytała brunetka, sięgając do tylniej kieszeni po telefon. Odrzuciła połączenie przychodzące od jej ojca i schowała urządzenie do torebki.
-Usłyszałem od ptaszków, że ostatnio chcesz się odizolować od świata i postanowiłem zrobić to z tobą. Też nie chce mi się słuchać gadania tych wariatów, a tak to przynajmniej popatrzę sobie na piękną kobietę i nasze cudowne dziecko.
                Amy spuściła wzrok na ziemię, czując jak jej policzki przybierają barwę maliny.
-Nie przyzwyczajaj się tak, bo dziecko prawnie nie jest nasze.
-Cóż, za marzenia nie palą na stosie, przynajmniej tak słyszałem. – Mike wzruszył ramionami. Amy spojrzała na niego i się uśmiechnęła. Miał rację, marzyć mógł każdy. A oni chociaż przez chwilę mogli zajmować się Ronnie i wyobrażać sobie, że tworzą szczęśliwą rodzinę.
-Co racja to racja.
-To co, gorąca czekolada i ciacho załatwią sprawę?
*
                Harry wiercił się na siedzeniu w samochodzie, nieustannie mamrocząc coś pod nosem.
-Styles, usadź swoje dupsko na miejscu. Głowa mnie boli od tego twojego gadania – westchnął Niall, opierając się o szybę auta. Liam zerknął na Harry’ego, który najwyraźniej śpiewał, a nie mówił. Wyglądał jakby się czegoś naćpał, ale mimo wszystko było to zabawne.
-Sądzisz, że te kilka dni w twoim magicznym domku sprawią, że wszystko wróci do normy? – Zayn przeciągnął się na przednim siedzeniu, patrząc z ukosa na ich szofera.
-Oj daj spokój, każdemu z nas należy się chwila wypoczynku. A w Mullingar nikt nie wie, że mam mały domek na uboczu.
-Najlepiej jakby każdy z nas został w swoich londyńskich domach. Przed fanami nic się nie ukryje – westchnął Payne, wyciągając telefon z kieszeni spodni.
-Chciałeś sławy to ją masz, nie rozumiem dlaczego narzekasz – odparł Niall, najwyraźniej jako jedyny nie przejmując się tym całym zgiełkiem.
-Niall, dobrze wiesz, że nie chodzi mu o fanów. Boi się, że na rogu zobaczy Amy z tym swoim gościem.
-Swoją drogą to jakaś bzdura, przecież nigdy nie zostawiłaby cię dla jakiegoś fagasa. Nie po tym co razem przeszliście – nawet Harry postanowił przyłączyć się do tematu. Tylko Louis siedział wciśnięty między Stylesa i Malika, nie odzywając się ani słowem. Może dlatego, że już dawno odpłynął, słuchając utworów na słuchawkach ze swojej playlisty.
-Możemy zmienić temat? Sądziłem, że mieliśmy odpocząć od tego wszystkiego, zrobić sobie męski wypad. A wy ciągle o niej. Zaraz wysiądę i wrócę na piechotę na lotnisko. W Londynie przynajmniej nikt nie truje mi tyłka o tym, że moja dziewczyna kopnęła mnie w cztery litery.
                Niall wyrwał się do przodu i kazał zjechać kierowcy na pobocze.
-Co jest, zwariowałeś? – warknął oburzony Harry.
-Rozmawiając o Amy… Patrzcie! – Niall pokazał w kierunku małej kawiarni, do której wchodziła Amy, Mike i jakaś mała dziewczynka. Liam zacisnął żeby i spojrzał w innym kierunku. Słowa ojca Amy się potwierdziły. Dziewczyna miała go gdzieś, jak zwykle wrócili do punktu zero.
-Idź tam! – Harry uderzył go w ramię i niemalże zaczął wypychać go z auta.
-Styles, uspokój się! To nic nie da, nie widzisz, że jest szczęśliwa?! – odkrzyknął Liam, otrącając jego dłonie.
-Masz prawo na jakieś wyjaśnienia! Zerwała z tobą przez jej własnego ojca, coś tu jest nie halo!
                Liam nie odezwał się słowem, chociaż wiedział, że Harry ten jeden jedyny raz ma rację. Powinien tam pójść, ale bał się odrzucenia. Miał wrażenie, że nie wytrzyma szczęśliwego, rodzinnego obrazka. Widok łaszącego się Mike do Amy, uderzyłby go w twarz i skończyłoby się na aferze w mediach.
-Dobra, sam tam pójdę. Mi też należą się wyjaśnienia, dlaczego się wcale do nas nie odzywa.
-Nie idź tam, nie psuj jej dnia – burknął Liam.
-A ona tobie może psuć? Jezu, zabierz ten tyłek. Wychodzę – burknął Harry i jakimś cudem wydostał się z zapchanego samochodu.
                Poprawił guziki swojego długiego płaszcza i rozejrzał się wokół. Przeszedł przez ulicę, chociaż nie było w tym miejscu przejścia. Przemieszczał się na tyle szybko, że nie dał chwili by fani zorientowali się, że tu jest.
                Wszedł do kawiarni i z ulgą stwierdził, że nie ma tam nikogo oprócz starszej pary, kelnerów i Amy z nową rodzinką. Podszedł do nich, ignorując zapytania kelnera o to, co mógłby mu podać.
-Harry! – Amy wydawała się być zdziwiona tym, że widzi go w Mullingar. Brunet rzucił spojrzenie w kierunku Mike'a i małej dziewczynki. Byli do siebie strasznie podobni. Każdy z boku mógł potwierdzić, że to młodzi rodzice z ich dzieckiem.
-Musimy pogadać. Teraz.
                Brunetka uniosła brwi ku górze i wzruszyła ramionami.
-Wal, nie mam przed nimi żadnych tajemnic.
-Amy, tu chodzi o ciebie i Liama. Nie sądzę, żeby twój nowy chłopak miał ochotę tego wysłuchiwać.
-Mój kto? – brunetka zaczęła się śmiać, a po chwili dołączyła do niej dziewczynka, choć ona nie wiedziała czemu się śmieje. Przez głowę Harry’ego przeleciała myśl, że nawet śmieją się identycznie. Rzadko kiedy spotyka się takie podobieństwo.
-Nie jesteśmy razem – wyjaśnił Mike, podając swojej córce ciasteczko.
-Nie? – zdziwił się Harry.
-Chodź, porozmawiamy na zewnątrz – Amy podniosła się z krzesła, wspierając się szarą kulą. Założyła kurtkę i udała się do wyjścia, każąc Harry’emu podążać za nią.
                Kiedy byli na zewnątrz, brunetka usiadła na małej ławeczce i klepnęła miejsce obok siebie.
-Przepraszam, nie umiem jeszcze stać długo w jednej pozycji. – wyjaśniła, wyciągając z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Brunetowi nie spodobało się to, że Amy znów pali, ale nie skomentował tego słowem.
-Słuchaj, po pierwsze jestem na ciebie cholernie wściekły, bo nie odezwałaś się ani słowem. Nie miałem nawet do ciebie numeru, by cię opieprzyć!
-To dziwne, bo wysyłałam Kate wiadomość, żeby przekazała mój numer dalej – Amy uniosła brew, zaciągając się.
-Kate wyjechała do Paryża i na ten czas ma inny numer, bo z tamtego starego strasznie drogo wychodziły jej rozmowy – mruknął Harry.
                Amy westchnęła cicho i wzruszyła ramionami.
-Widzisz, nie wszystko zawsze jest po naszej myśli.
-Serio? – pionowa zmarszczka pojawiła się między brwiami Harry’ego – Sądziłem, że się przyjaźnimy.
-Przecież się przyjaźnimy, Harry… - brunetka uśmiechnęła się łagodnie.
-Jakoś nie odczuwam tej twojej przyjaźni. Już wolałem, jak beczałaś codziennie, bo przynajmniej wtedy pokazywałaś jakieś emocje.
-Hej, nie naskakuj tak na mnie! – oburzyła się Amy – Co ci mam powiedzieć? Nie miałam z wami kontaktu, nie z mojej winy!
                Brunet przymknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył zobaczył, że Zayn przygląda im się z zaciekawieniem, siedząc dokładnie naprzeciwko nich, schowany za ciemnym kapturem.
-Amy, wyjaśnijmy coś sobie. Jeśli chciałaś, żebyśmy się odwalili od ciebie – wystarczyło powiedzieć. Zabrałaś się do Mullingar i potem nie odezwałaś się słowem.
-A ty się odezwałeś, przepraszam? Myślisz, że ja będę za wami biegać i błagać o chwilę uwagi?
-Co się z tobą stało? – zapytał Harry, choć wolał o to nie pytać.
-Dlaczego zawsze ze mną? Dlaczego nie poszukacie winy w sobie? Nie zauważyłeś, że kiedy Liam postanawia mnie zostawić, to nie mam ochoty was oglądać? Pomyśl, że czasem jest ciężko od nowa przyzwyczajać się do samego siebie. Do cholery, nie mam tyle cierpliwości co inne dziewczyny. Ze mną się jest, albo nie. Nie mam zamiaru błagać o jego miłość. Jeśli nie miał dla mnie czasu od początku to mógł mi o tym powiedzieć. Wystarczyło kilka słów i dałabym sobie spokój. A nie, muszę się o tym dowiadywać od mojego ojca! Poza tym, zawsze będziesz moim przyjacielem, potrzebujesz tego na papierze?
                Harry w szybkim tempie przetwarzał otrzymane informacje. To Liam zerwał z Amy? A nie na odwrót?
-Czekaj, coś tu nie gra. To nie ty z nim zerwałaś?

11 komentarzy:

  1. Matko święta! Czemu w takim monencie skończyłaś ten rozdział? Kurde no!!! Ale rozdział jak zwykle cudowny i czekam z niecierpliwością na następny xx @onlyxbelieve

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tak na początku czytałam i myślałam, że to już koniec ich związku.. Jeszcze jest nadzieja,że będą razem. Niech wszystko sobie wyjaśnią. Ugh, wkurzył mnie Liam,że nie próbował się dowiedzieć od niej samej, tylko uwierzył jej ojcu. Amy przynajmniej próbowała coś.
    Dzięki Harry,że poszedłeś do niej, bo tak by pewnie Liam ani Amy by się nie spotkali i nie wyjaśnili lub coś!
    Niech teraz się spotkają i wyjaśnią :D

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję,że piszesz! do następnego x

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się być jakiś krótki :x
    Ale cieszę się, ze dodałaś ;) Mam nadzieję, że się dogadają <3
    Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg... ale sie porobilo. Bez obrazy, ale ojciec Amy to SKURWIEL... HAHAHHAHAHHA ey ale na serio, tak zniszczyc komus zycie? Przesadzil... Nadal czytam to ff, chodz wchodze tu rzadko i zostawiam komentarze.pod biezacymi rozdzialami, a bie robie tego w tych ktore nadrabiam i mam nadzieje ze nie masz mi tego za zle. Pozdrawiam i zycze weny. Czekam na nn :)
    @_MyLovelyNiall

    OdpowiedzUsuń
  6. Może w końcu się wszystko wyjaśni :) Ojciec Amy mnie mega wkurzył bo jak on w ogóle mógł tak wtrącić się w życie córki? Mam nadzieję, że kiedy dowie się prawdy to sobie z nim pogada... :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej :) Nowy rozdział :d Mega =) Z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. No ładnie się bawią tam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kompletnie nie rozumiem Liama i Amy. Podobno tak mocno się kochają, a w ogóle nie walczą. Tak łatwo dają sobie wmówić bzdury i odpuszczają! Weźcie się w końcu w garść, no!
    Przecież to są właśnie te dwie połówki jednego jabłka. Muszą być razem.
    Bardzo się cieszę, że chociaż Harry tam myśli i wziął sprawy w swoje ręce. Gdyby nie on nic by się nie wyjaśniło.
    Dziękuję Bogu za Stylesa!
    Całuję <3
    @Gattino_1D
    [marked-ff]
    [gotta-be-you-darling]

    OdpowiedzUsuń